Pamięci Walerego Bortiakowa

Jurij Smirnow tekst i zdjęcia

18 kwietnia w Sali Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych przy ul. Rylejewa 9, odbyły się skromne, lecz bardzo wzruszające uroczystości, poświęcone pamięci wspaniałego człowieka, scenografa, reżysera, aktora, artysty – malarza etc. – Walerego Bortiakowa. Napisałem – uroczystości, dlatego, że było to i otwarcie wystawy jego prac, i spotkanie jego przyjaciół, ludzi, którzy go dobrze znali, lubili, w świadomości, których jest on obecny i w dniu dzisiejszym.

Nie było to, więc zwykłe spotkanie w rocznicę śmierci dla uczczenia pamięci kolegi i nie była to zwykła wystawa dzieł sztuki. Natomiast powstało wrażenie wernisażu, prezentacji twórczego dorobku artysty w pełni sił i talentu. Mieliśmy takie wrażenie, że jest on obecny w tej sali, wrażenie, że i on również bierze czynny udział w wymianie zdań, w dyskusji twórczej. W wystąpieniach uczestników spotkania nie było ani oficjalności, ani smutku, ani afektu. Były miłe, serdeczne, kameralne rozmyślania o nim i o jego twórczej indywidualności. Nic dziwnego w tym nie było, przecież zebrali się ludzie, którzy go lubili i dobrze znali. Razem przybyło około 50 osób. Aktorzy Polskiego Teatru Ludowego na czele ze Zbigniewem Chrzanowskim, koledzy artyści – malarze, członkowie Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych (TPSP), ludzie, zaangażowani w krzewienie kultury polskiej we współczesnym Lwowie. Nikt nie przyszedł z obowiązku, lecz tylko z potrzeby serca. Organizatorami spotkania byli: Konsulat Generalny Rzeczypospolitej Polskiej we Lwowie, Polski Teatr Ludowy, Towarzystwo PSP. Ale wszystko odbywało się prawie nieformalnie, bardzo serdecznie, bez ogłoszenia tytułów i stanowisk. Do takiej otwartej i szczerej rozmowy nawiązał Z. Chrzanowski, człowiek, który znał Walerego kilkadziesiąt lat. Mówił o skromności Walerego, o jego talencie, o tym, jak wspólnym wysiłkiem reżysera i scenografa powstawały na scenie Teatru Polskiego we Lwowie wspaniałe spektakle. Pan Zbigniew opowiadał, że Walery był człowiekiem serdecznym, darował swoje obrazy, szkice, projekty witraży wszystkim znajomym we Lwowie i w Polsce. Z tego, więc, powodu było sprawą bardzo trudną zebrać na wystawę jego prace, rozproszone po szerokim świecie. W wielu wypadkach Walery był człowiekiem bezinteresownym, często nie dbał o swoje prawa autorskie, z czego korzystali ludzie nieuczciwi, zarabiający na jego projektach. Jak to było, np. we Wrocławiu z afiszem autorstwa Walerego do wodewilu „Preclarka z Pohulanki” W. Budzyńskiego.

Konsul generalny RP Pan Ambasador Wiesław Osuchowski podkreślił, że nie tylko osobiście bardzo wysoko ceni twórczy dorobek Walerego, lecz zawsze podziwiał go, jako wspaniałego człowieka, człowieka bez fałszu. Ambasador zaproponował, by ufundować nagrodę dla młodych plastyków imienia Walerego Bortiakowa, a sali TPSP, w której odbywała się niniejsza wystawa, nadać jego imię. Jak o przyjacielu rodziny mówiła o Walerym również małżonka Pana Ambasadora. Ciepłe słowa o przyjacielu i koledze wypowiedziała Pani Jadwiga Pechaty. Podkreśliła, że Walery w twórczości był bardzo wymagający wobec siebie i innych, bardzo perfekcyjny. Znów i znów wracał do już wykończonych obrazów, chciał stale coś zmieniać, coś domalować, coś udoskonalić. O tym też mówiła jego uczennica, a obecnie scenograf Teatru Polskiego Pani Helena Jacyno. Trudno też na piśmie powtórzyć serdeczne słowa, które mówił kolega Walerego, Aleksander Wlazło.

Walery był niezwykłym człowiekiem. Jako natura twórcza był skłonny do uniesień, był pełen zapału. Osobiście niejednokrotnie przychodziłem do niego do pracowni, by porozmawiać na tematy związane z jego twórczością lub z historią witraży lwowskich, czy o projektach odbudowy Cmentarza Orląt. Dla mnie niezwykle cenne było jego zdanie dotyczące owych tematów i jego głęboka wiedza w dziedzinie historii sztuki lwowskiej. Nieraz Walery był bardzo zajęty, miał sporo pracy, lub pilne do wykonania zamówienia. Lecz dyskusja lub rozmyślenia o dziełach sztuki, o lwowskich malarzach były dla niego tak pociągające, że zdarzało mu się zapomnieć o pracy i dyskutować długo i z żywym zainteresowaniem. Pamiętam też, jak przypadkowo, tuż przed jego niespodziewaną śmiercią, spotkałem go na placu Halickim. Był szary, deszczowy dzień. Zapytałem Walerego o jego projekty witraży dla Odessy. Walery tak aktywnie podtrzymywał tę rozmowę, nie zwracając uwagę na deszcz, że więcej, niż pół godziny, stojąc na środku ulicy opowiadał o swoich projektach i swoich planach.

Nie wszyscy jego dobrzy znajomi byli w tym dniu we Lwowie i dlatego nie mogli przyjść na otwarcie tej wystawy. Zabrakło wśród zebranych np. ks. Biskupa Mariana Buczka, ks. Andrzeja Baczyńskiego, Janusza Tyssona...

Na wystawie można było obejrzeć projekty scenografii i kostiumów scenicznych autorstwa Walerego, jego akwarele (widoki Lwowa, Żółkwi), fotografie ze spektakli, w których Walery brał udział jako aktor. Wszystkie zdjęcia ze spektakli misternie wykonał wieloletni przyjaciel Walerego, Aleksy Jutin. Wielkie wrażenie na wszystkich zrobiły projekty dekoracji i scenografii spektakli „Szopka lwowska”, „Odludki i poeta” A. Fredry, „Kartoteka” T. Różewicza, „Polowanie na lisa” S. Mrożka i, oczywiście, projekt plakatu do wodewilu „Preclarka z Pohulanki”. Tak naprawdę, tamte trzy głowy i ręce z „Kartoteki” T. Różewicza stoją przed oczami jeszcze do dziś. Również przed oczami stoi potężna postać Walerego, jego brodata twarz. Trudno uwierzyć, że on nie żyje, że odszedł od nas na zawsze.




Wróć do strony głównej