Odpust parafialny i obchody „Dnia Strzelczysk”

Nasza mała Polska

 

Maria Basza

tekst i zdjęcia

 

Odpust parafialny w Strzelczyskach, obchodzony w dniach 30 i 31 maja, w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, zgromadził wielu wiernych. Przybyli obecni i dawni mieszkańcy tej starej polskiej wioski. Przy ołtarzu stanęło kilkunastu księży, wśród nich – neoprzezbiter Józef Kuc, również urodzony w Strzelczyskach, który wygłosił homilię, poświęconą tematyce nabożeństwa do Serca Pana Jezusa. Po Mszy św. i procesji, wszyscy udali się do swoich domów, na „siestę” – tak żartobliwie określił południowe oporządzanie inwentarza domowego ks. proboszcz Mieczysław Frytek, aby o godz. 17 ponownie zgromadzić się na dziedzińcu szkoły i kontynuować świętowanie.

Oczekując na przybycie większej liczby wiernych, ołtarz przygotowano na zewnątrz kościoła. Pogoda dopisała – słońce oraz lekkie podmuchy wiatru przyczyniły się do wytworzenia podniosłej atmosfery świątecznej. W śpiewie przewodniczyła schola młodzieżowa. Zabrakło tylko muzyki organowej. Odkąd była organistka – s. Teresa Marlena Kuc wstąpiła do zgromadzenia sióstr józefitek, Strzelczyska nie mają organisty. A szkoda… Można jedynie mieć nadzieję, że s. Marlena wymodli kiedyś organistę dla Strzelczysk.

Ks. Józef Kuc w swojej homilii przywołał wydarzenia, które miały miejsce w XVI wieku, kiedy to Pan Jezus polecił św. s. Małgorzacie Marii Alacogue, aby ogłosiła światu, iż Jego pragnieniem jest, aby obchodzono uroczystość Jego Najświętszego Serca. „My, jako ludzie wierzący, powinniśmy również wypełnić polecenie samego Jezusa, oddając cześć Jego Najświętszemu Sercu” – zachęcił słuchaczy neoprzezbiter.

Po Mszy św. procesja z chorągwiamii i z obrazami wyruszyła trawnikiem dookoła kościoła. W promieniach słonecznych lśniła monstrancja, biel ubiorów dzieci pierwszokomunijnych, alby i komże ministrantów, różnobarwne stroje ludowe i czerwone korale pań z Koła Gospodyń Wiejskich, odświętne ubrania dzieci, kobiet i mężczyzn.

Proboszcz parafii w Strzelczyskach, ks. Mieczysław Frytek, powiedział „Kurierowi Galicyjskiemu”, iż dobrze mu się pracuje w tej parafii. Wspólnie z dwoma wikarymi obsługuje również okoliczne kościoły: w Krysowicach, w Lipnikach, Czyszkach, Radenicach, Czyżowicach. Ks. proboszcz wie, jak trafić do serca każdego parafianina, także do tego, który nie zgłębił podstaw „kultury picia alkoholu” – jak mówi ks. Mieczysław. Wspólnie z Marianem Mazurem – prezesem tutejszej organizacji kulturalnej „Towarzystwa Przyjaciół Szkoły i Inicjatyw Gospodarczych. Towarzystwa Kultury Polskiej” ks. proboszcz zorganizował „Dni Strzelczysk”.

Przed rokiem 1991 mieszkańcy Strzelczysk, nie mając swego kościoła, należeli do parafii w Mościskach. W niedziele i święta przemierzali pieszo ponad pięć kilometrów, aby spełnić swój chrześcijański obowiązek. Wówczas zrodził się pomysł, aby starać się o budowę własnego kościoła.

W 1991 roku do Strzelczysk przybył ks. Andrzej Rams, który został proboszczem i ks. Andrzej Malig – wikary, z diecezji tarnowskiej. Przedtem księża ci pracowali w parafii mościskiej. Najpierw powstała drewniana szopa, która służyła jako kaplica. Mieszkańcy Strzelczysk własnymi siłami przystąpili do budowy kościoła. Ks. Rams szukał funduszy, miejscowi mężczyźni społecznie pracowali przy budowie, kobiety gotowały dla nich obiady. Zastosowano tzw. zasadę „żywej kolejki”. Drewniane sklepienie kościoła z pięknymi kasetonami, wygodne drewniane ławki wykonali sami mieszkańcy wioski.

 

Nowoczesna szkoła polska

W miejscowej, nowej szkole, zbudowanej z funduszy Senatu RP, za pośrednictwem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, z polskim językiem nauczania (według terminologii ukraińskiej), w roku szkolnym 2007/2008 uczyło się 56 uczniów. Pracuje tu 16 nauczycieli. Jest to dziewięcioletnia szkoła podstawowa. Oprócz nauczania obowiązkowych przedmiotów szkolnych, dzieciom wszczepiane są polskie tradycje narodowe – na przykład świętowali Dzień Matki – oraz innych polskich świąt państwowych, o czym powiedziała „Kurierowi Galicyjskiemu” organizator pracy z dziećmi Lilia Pelczar.

Dyrektor szkoły p. Alicja Bałuch, którą zapytałam, czego jeszcze brakuje w tej nowej, ładnej szkole, powiedziała – wyposażenia. „Nie są wyposażone sala gimnastyczna, pracownia fizyczna i chemiczna oraz pracownia komputerowa. Brakuje również odpowiednich podręczników szkolnych. Dzieci natomiast, są zdolne i pracowite, rodzice pilnują, aby odrabiały lekcje. Starsi uczniowie, pomimo tego, że pomagają rodzicom w gospodarstwie, także nie zaniedbują się w nauce” – powiedziała pani dyrektor.

Przed rozpoczęciem koncertu, na dziecińcu szkoły, rozmawiam z dziećmi, które licznie przybyły na imprezę. Uczniowie nie kryją dumy ze swej nowej szkoły. „W tamtej, starej szkole bardzo marzliśmy w zimie” – mówi jedna ze świeżo upieczonych absolwentek. Prawie wszystkie dziewczynki chcą być nauczycielkami, co niewątpliwie świadczy o szacunku i autorytecie, jakim obdarzani są nauczyciele. „Uczymy się języków obcych: angielskiego i ukraińskiego” – opowiada uczennica 5 klasy Halina Koleśnicka. I wszyscy oczywiście, rozmawiają piękną polszczyzną. Dlatego też język ukraiński określany jest, jako język „obcy”.

W 1994 roku z inicjatywy ks. proboszcza Andrzeja Ramsa mieszkańcy Strzelczysk rozpoczęli starania o budowę nowej szkoły. Powołano „Towarzystwo Przyjaciół Szkoły i Inicjatyw Gospodarczych”. Uzyskano przychylność lokalnych władz administracyjnych, a rada wiejska przyznała pod budowę szkoły działkę. Równocześnie towarzystwo ubiegało się o wsparcie finansowe strony polskiej. Nawiązane ze Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska" kontakty zaowocowały wnioskiem do Senatu RP o sfinansowanie budowy szkoły polskiej w Strzelczyskach.

Szkoła została oddana do użytku 1 września 2003 roku. Budynek posiada dwie kondygnacje: dużą salę gimnastyczną, stołówkę, pracownie dla dziewcząt i chłopców, sanitariaty. W szkole odbywają się uroczystości szkolne i nie tylko. Z pomieszczeń korzysta również miejscowe polskie towarzystwo kulturalne.

Senator Kazimierz Pawełek, który był obecny na uroczystości otwarcia szkoły w Strzelczyskach, podaje relacje ze swego pobytu w tej miejscowości. Posłużę się fragmentem zapisu stenograficznego (896) z 52. posiedzenia Komisji Emigracji i Polaków za Granicą z dnia 8 września 2003 r.: „Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że Strzelczysk nie ma na żadnej mapie świata, nigdzie ich państwo nie znajdziecie, trzeba po prostu znać drogę. W Mościskach już o nich zaczynają niektórzy ludzie informować, jeśli się pytamy. To jest tak: trzeba dojechać do Mościsk i zapytać, bo nie ma mowy, żeby inaczej trafić. Droga jest szutrowa, pełna wybojów, ale za to, proszę państwa, jak się przyjedzie do tej polskiej wioski, jak mnie informowano, w 90% zamieszkałej przez Polaków, to się otwiera świat. A właściwie to widać od razu, że to jest polska wieś, ponieważ stoi nowy kościół katolicki, no i nowa piękna szkoła”.

 

O Karcie Polaka i nie tylko

Marian Mazur – prezes organizacji kulturalnej w Strzelczyskach - wita poszczególne zespoły regionalne, które przybyły na „Dni Strzelczysk”. Gości tu już po raz trzeci zespół piosenki biesiadnej „Jagiellanie” z gminy Tryńcza (województwo podkarparpackie, powiat przeworski), która współpracuje z gminą Lipniki, do której należą Strzelczyska. Przedstawiciele obydwu gmin często odwiedzają się nawzajem: a to z programem artystycznym, a to, aby rozegrać mecz piłki nożnej.

Na „Dni Strzelczysk” przyjechała kapela „Sześć złotych” ze Lwowa, pod kierownictwem Marka Gierczaka, zrzeszająca profesjonalnych muzyków – studentów Akademii Muzycznej we Lwowie. Młodzi artyści, prezentując stare piosenki lwowskie, wprowadzili słuchaczy w niepowtarzalny świat „dawnych lat”, czym zasłużyli sobie na gromkie brawa. Wszystkim spodobała się piosenka z filmu „Skrzypek na dachu” w wykonaniu Marka Gierczaka. Pan Marek posiada mocny operowy głos i występuje w tym zespole jako solista, chociaż jest także znakomitym muzykiem. Razem z kapelą przyjechała Bożena Sokołowska – felietonistka „Polskiego Radia Lwów”, która posiada nieprzeciętne poczucie humoru i wyśmienicie bawiła uczestników imprezy.

Pan Marian Mazur opowiedział „Kurierowi Galicyjskiemu” o tutejszym towarzystwie polskim. Do towarzystwa przynależą mieszkańcy Strzelczysk, a także okolicznych wiosek, wspólnie obchodzą święta kościelne i państwowe. „Trzydzieści osób otrzymało już decyzję o przyznaniu Karty Polaka. Niebawem taką decyzję otrzyma kolejna grupa osób” – opowiada pan prezes. „Chciałbym podziękować Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” za laptop, a także za wszechstronną pomoc, której udziela naszemu towarzystwu” – zaznaczył. „Pragnę podziękować Konsulowi Generalnemu RP we Lwowie, Ambasadorowi Wiesławowi Osuchowskiemu oraz Konsulowi Waldemarowi Kowalskiemu, który zapewnił nas, że zawsze będzie przyjacielem Strzelczysk” – ze wzruszeniem powiedział pan prezes. Nie sposób, jednak zaspokoić wszystkich potrzeb tutejszych mieszkańców. Wielodzietne rodziny, a takich jest wiele, według przekonania Mariana Mazura, potrzebują wszelakiego wsparcia i pomocy.

Rozmawiam z grupą mężczyzn o Karcie Polaka. Cieszą się, że wreszcie podczas przekroczenia granicy Rzeczypospolitej Polskiej będą mogli udowodnić, wopistom i celnikom polskim, którzy często rozmawiali z nimi po rosyjsku, że są Polakami… Jest to niebagatelna sprawa dla pana Józefa Kuca, dawnego mieszkańca Strzelczysk, (to nie pomyłka, gdyż to nazwisko, obok nazwiska – Wiącek i Mazur, jest najczęściej spotykane w Strzelczyskach). „Karta Polaka posłuży przede wszystkim naszym dzieciom, studiującym w Polsce. My, starsi, tutaj mamy swoją Polskę. Wszyscy rozmawiamy po polsku, mamy szkołę polską, kościół. Czego nam więcej potrzeba” – mówi Józef Rabiej. Z panem Józefem zgadzają się także inni mężczyźni, biorący udział w rozmowie – pan Józef Lis, pan Gerard Hołdowicz.

Wieś Strzelczyska, podobnie, jak inne wioski na Ukrainie, boryka się z trudnościami dnia codziennego. Największym problemem jest bezrobocie. Wielu mieszkańców pracuje jedynie dorywczo – mężczyźni na budowach, kobiety, jako pomoc domowa, najczęściej daleko od rodziny. Budżet domowy, jako tako, ratują niewielkie gospodarstwa rolne. Filia lwowskiej fabryki telewizorów „Elektron”, w pobliskich Mościskach, gdzie za czasów Związku Radzieckiego znajdowało zatrudnienie większość mieszkańców wioski, popadła w kompletną ruinę.

Mimo niedostatków, wieś żyje, odmładza się. Jej bogactwem są dzieci i młodzież. I ta polskość, którą spotyka się na każdym kroku.




Wróć do strony głównej