img
22
Opowiadanie
2 13 lutego 2009 * Kurier Galicyjski
Dygresje na
tym tekœcie, po prostu, jak
EDEK
aparat fotograficzny próbujê
wiarygodnie opisaæ swoje
„granicy światów”
refleksje noworocznosyl-
westrowe bez ¿adnych zleceñ
z góry.
Edekstudent Wydzia³u Prawa Katolickiego Uniwersy-
tetu Lubelskiego planowa³ wakacje w 1937 roku, jak
MARCIN ROMER
rzeczywistoœæ. Tyle, ¿e ina-
Komu w drogê,
zwykle w stylu wêdkarsko-myœliwskim. Po zdaniu
czej bym pewnie roz³o¿y³
temu czas
egzaminów w czerwcu, tu¿ przed powrotem do nieod-
akcenty w towarzysz¹cym
Zapoznaj¹c siê z pierw-
Po mi³ym spêdzeniu kil-
leg³ego, rodzinnego Kurowa, zosta³ niespodziewanie
szym, drukowanym w „Ku-
opisowi komentarzu. Ka¿dy
ku dni w Przemyœlu rano 29
zaproszony do ustronnego gabinetu uczelnianego na
grudnia ruszamy w drogê
ma prawo do swoich subiek-
rierze Galicyjskim” tekstem
rozmowê z pewnym panem. W trakcie spotkania ów
razem z nasz¹ poetk¹ Tere-
tywnych odczuæ. Nie ja jes-
naszego kolegi z Kijowa
tajemniczy mê¿czyzna, maj¹cy – jak siê okaza³o
ni¹ do Kroœcienka nad Du-
tem autorem. Nie mój cyrk,
pana Eugeniusza Tuzow-
znakomit¹ orientacjê we wszystkich kwestiach, tycz¹-
najcem na spotkanie syl-
nie moje ma³py.
Lubañskiego, nie mog³em
cych osoby Edka, wykazywa³ szczególne zainteresowanie
westrowe oazowego Ruchu
oprzeæ siê kilku refleksjom,
Wiem, ¿e odczucia pana
jego znajomoœci¹ jêzyka niemieckiego. Czêœæ konwer-
„Œwiat³o-¯ycie”. Mia³a nas
jakimi chcia³bym siê podzie-
Eugeniusza nie s¹ odosob-
sacji potoczy³a siê nawet w jêzyku Goethego, a zakoñ-
zabraæ samochodem jakaœ
czy³a z³o¿eniem przysz³emu prawnikowi propozycji
nione. Wielokrotnie w roz-
liæ z czytelnikami naszej
pani z Jaros³awia. Nie wiem
wspó³pracy z sekcj¹ do spraw niemieckich polskiego
gazety.
mowach z ludŸmi, czêsto
dlaczego, ale myœla³em, i¿ za
wywiadu wojskowego.
Nie dotycz¹ one faktów.
przekraczaj¹cymi granicê,
kierownic¹ bêdzie siedzia³a
s³ysza³em o nag³ym poczuciu
Te obydwaj z panem Euge-
kobieta w wieku podesz³ym,
ZBIGNIEW ANTONI-PAWE£
odpowiadaj¹ce bynajmniej
wolnoœci, spokoju, œwie¿oœci
niuszem znamy, i poniewa¿
proszê mi wybaczyæ, w mo-
JANICKI
¿adnej z klasycznych technik
jakie ogarnia³o ich zaraz po
obydwaj jak s¹dzê, uwa¿amy
herowym berecie. Tymcza-
po³owowych. Jak okaza³o siê
siê za d¿entelmenów (trzeba
znalezieniu siê po jej polskiej
sem, gdy zeszliœmy na dó³,
CZćŒÆ I
po chwili, by³ to mieszkaniec
pisaæ gentelmanów ?) nie o
stronie. W wiêkszoœci opowia-
czeka³a na nas obok samo-
Ówczesna miêdzynaro-
pobliskiej wsi, zamieszka³ej
nich bêdzie mowa. Wszak
daj¹cymi nie byli ¿yj¹cymi
chodu sympatyczna, modnie
dowa sytuacja polityczna nie
zarówno przez ludnoœæ polsk¹,
d¿entelmeni o faktach nie
na Ukrainie Polakami, a rdzen-
ubrana kobieta w wieku
pozostawia³a ¿adnych z³udzeñ
jak i ukraiñsk¹. Edek popro-
dyskutuj¹.
nymi Ukraiñcami. Na zapis
trzydziestu paru lat. Bez
co do kolejnych planów Nie-
si³ speszonego pocz¹tkowo
Rzecz w odczuciach jakie
takich w³aœnie myœli i odczuæ
miec hitlerowskich, szczególnie
¿adnych przeszkód nawi¹-
k³usownika o instrukta¿ w ³o-
te fakty wywo³uj¹, opiniach
mo¿na siê te¿ natkn¹æ w
w odniesieniu do Polski.
wieniu oœcieniem, którym ten
zaliœmy z ni¹ kontakt. Oka-
felietonach i opowiadaniach
jakich te z kolei s¹ Ÿród³em.
Edek przyj¹³, wiêc propo-
w³ada³ perfekcyjnie. Wspólne
za³a siê nauczycielk¹ z Ja-
ukraiñskiego pisarza Jurija
Wchodzimy tu na grunt
zycjê i, zamiast na letnie –
hobby pozwoli³o prze³amaæ
ros³awia, która ju¿ od wielu
wêdkarskie lub myœliwskie
pierwsze lody i m³ody Polak
Andruchowycza.
grz¹ski i œliski zarazem, nie
lat jest zwi¹zana z kato-
³owy, wyruszy³ z pocz¹tkiem
szybko znalaz³ wspólny jêzyk
Czemu o tym piszê? Dla-
poddaj¹cy siê racjonalnej
lickim Ruchem „Œwiat³o-
lipca, wraz z kilkudziesiê-
z m³odym Ukraiñcem.
ocenie.
tego, ¿e tekst pana Tuzow-
¯ycie”. Ba³em siê tylko na
cioma innymi s³uchaczami
W trakcie dalszej rozmowy,
pocz¹tku, ¿e m³oda kobieta
ró¿nych polskich uczelni,
ju¿ z udzia³em plastyka, m³o-
Jako dziecko, bêd¹c po raz pierwszy
nie poradzi sobie z prowa-
gdzieœ na po³udnie od Lwowa.
dzieñcy doszli do jeszcze jed-
dzeniem auta przez góry
nad Ba³tykiem, wdycha³em zaczaro-
nego porozumienia. Otó¿, obo-
Wspólne hobby
wany zapach portu w Jastarni, na
By³em szczêœliwy,
zowe menu zd¹¿y³o siê na tyle
pozwoli³o prze³a-
przejeœæ obu studentom, ¿e
pó³wyspie helskim. Do dziœ ten por-
i¿ ¿yjê i mam
umówili siê z nowym znajomym
maæ pierwsze
towy smród, zapach rozlanej ropy
okazjê spostrze-
na sta³y handel wymienny
lody i m³ody
artyku³ami konsumpcyjnymi.
i gnij¹cych, zdech³ych ryb kojarzy
gaæ z samochodu,
I tak, wojskowy fasunek,
Polak szybko
mi siê z powiewem dalekiego, wielkiego
jaka ta Polska
czyli suchary, konserwy, a
znalaz³ wspólny
œwiata.
jest piêkna.
tak¿e ³akocie – suszone dak-
jêzyk z m³odym
tyle i czekolada, mia³ byæ wy-
Œwieci³o nam
Na ³amach naszej gazety
Lubañskiego sprowokowa³
mieniany na swojskie jad³o:
Ukraiñcem.
s³oñce i na duszy
mnie do ods³oniêcia moich
pad³o kiedyœ, z pozoru ab-
mleko prosto od krowy, jaja,
Tam przyszli kontrwywia-
chleb razowy domowego wy-
w³asnych, w³aœnie - nie myœli,
surdalne, pytanie: czym ró¿ni
by³o radoœnie,
dowcy zostali poddani typowo
pieku i inne wiejskie specja³y.
a odczuæ.
siê Polak wychowany w Pol-
jak nigdy. A¿
wojskowemu szkoleniu. Poli-
Pawe³, bo takie imiê nosi³
Otó¿, ze mn¹ by³o tak
sce od tego, jaki wychowa³
chcia³o siê œpie-
gonowe ¿ycie doskwiera³o
mistrz oœcienia, zaprosi³ zatem
samo, ale zupe³nie ina-
siê na Ukrainie ? OdpowiedŸ
nieco studenckiej braci, nie-
przybyszów do rodzinnego
czej. Zaraz po przejechaniu
wydaje siê prosta. Niczym.
waæ: Chrystus
nawyk³ej do warunków polo-
domu, stoj¹cego na skraju
na ukraiñsk¹ stronê granicy,
A jednak. Obydwaj ró¿ni¹
siê rodzi nas
wych, tote¿ w nielicznych
wspomnianej wsi. Nazajutrz
siê wspomnieniami, jakie
omijaj¹c wyrwy na drogach,
wolnych chwilach m³odzie¿
zjawili siê obaj, przynosz¹c
oswobodzi...
dawa³em siê ponieœæ nie-
chcemy czy nie, bêd¹ dla
wyrywa³a siê nad przep³ywa-
swoje racje ¿ywnoœciowe.
ka¿dego z nich punktem od-
zwyk³emu poczuciu swobody.
j¹c¹ przez okolicê rzekê.
Nowy kolega powita³ ich ser-
zim¹. Moje obawy okaza³y
niesienia.
Durny, sentymentalny Po-
W pewne lipcowe popo³ud-
decznie, lecz goœcie ledwie
siê niepotrzebne.
lak. Pozwolê siê z tym nie
W takiej w³aœnie sytuacji
nie Edek, zawo³any wêdkarz,
zareagowali na jego pozdro-
Marta okaza³a siê nie
zgodziæ. Znam wiele osób
znajdujemy siê obaj z panem
siedzia³ sobie w³aœnie nad
wienie, os³upiali na widok
tylko œwietn¹ i inteligentn¹
urwistym jej brzegiem, wpat-
postaci, jaka ukaza³a siê na
w Polsce, z tych bardzo dobrze
Eugeniuszem, choæ obaj dziœ
rozmówczyni¹, lecz tak¿e
ruj¹c siê bezsilnie w prowo-
progu domu. Stanê³a przed
znaj¹cych ukraiñskie realia,
mieszkamy na Ukrainie. To
i doœwiadczonym kierowc¹.
kuj¹co wrêcz rzucaj¹ce siê
nimi zjawiskowo piêkna
te¿ zapewne nak³ada siê na
które reaguj¹ tak samo.
W drodze stale siê ³¹czy³a
w wodzie ryby. Obok zaprzy-
ukraiñska dziewoja.
Jako dziecko, bêd¹c po
rodzaj naszych odczuæ, nie
z ksiêdzem Adamem – kie-
jaŸniony adept sztuk piêknych,
– „To¿ to Halszka!” – wy-
raz pierwszy nad Ba³tykiem,
ukrywam, ¿e ró¿nych. Ka¿dy
uczeñ znakomitego Leona
rownikiem Ruchu „Œwiat³o-
krzyknêli niemal jednoczeœnie,
wdycha³em zaczarowany
z nas odczuwa to po swoje-
Wyczó³kowskiego, szkicowa³
pe³ni zachwytu. Uroda Ukra-
¯ycie” przez komórkê. Gdy
zapach portu w Jastarni, na
mu. Nie ma odczuæ lepszych
nadrzeczny pejza¿.
inki idealnie odpowiada³a
jechaliœmy przez polskie
i gorszych. Sfera ta nie pod-
pó³wyspie helskim. Do dziœ
W pewnym momencie Edek
opisowi postaci Kniaziówny
Bieszczady to podziwia³em
lega wartoœciowaniu.
ten portowy smród, zapach
dostrzeg³ postaæ, brodz¹c¹
Heleny Kurcewiczówny, wiel-
te górskie, nie zniszczone
rozlanej ropy i gnij¹cych,
Powtarzam raz jeszcze –
w przybrze¿nej p³yciŸnie i wy-
kiej mi³oœci Skrzetuskiego i
przez ludzi krajobrazy. By-
zdech³ych ryb kojarzy mi siê
nie spieram siê o fakty. Nie-
konuj¹c¹ dziwne ruchy, nie-
Bohuna, bêd¹cej jednoczeœnie
³em szczêœliwy, i¿ ¿yjê i mam
z powiewem dalekiego, wiel-
jednokrotnie zamieszcza-
okazjê spostrzegaæ z samo-
Uroda Ukrainki idealnie odpowiada³a
kiego œwiata.
liœmy na naszych ³amach
chodu, jaka ta Polska jest
opisowi postaci Kniaziówny Heleny
Myœlê ¿e, tu le¿y pies po-
materia³y o „granicy œwiatów”,
piêkna i boska. Œwieci³o nam
grzebany. Nasze odczucia
jak nazywaj¹ czasem dzisiej-
Kurcewiczówny, wielkiej mi³oœci
s³oñce i na duszy by³o ra-
sz¹ granicê polsko-ukraiñ-
to skryta emanacja naszych
doœnie, jak nigdy, a¿ chcia³o
Skrzetuskiego i Bohuna, bêd¹cej jed-
sk¹. Relacja z podró¿y do
marzeñ i pragnieñ. Nie zaw-
siê œpiewaæ: „Chrystus siê
noczeœnie obiektem westchnieñ mêskiej
sze trzeba braæ je za obiek-
Przemyœla przedstawiona
rodzi nas oswobodzi”...
czêœci fanów powieœci Henryka Sien-
przez pana Eugeniusza Tuzow-
tywn¹ rzeczywistoœæ.
(cdn.)
Lubañskiego wiernie oddaje
kiewicza „Ogniem i mieczem”.
KG