img
25
www.kuriergalicyjski.com * Kurier galicyjski * 29 października–14 listopada 2013 nr 20 (192)
Wspomnienie o Walerym Bortiakowie:
scenografie, aktorze, reżyserze i dyrektorze
Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie
Walery Bortiakow był artystą, który całe życie z pasją i poświęceniem poszukiwał nowych „epifanii” piękna, po
to, by podarować je innym. Był twórcą obdarzonym wielością talentów, swą uporczywą pracą ciągle je rozwi-
jał. Jego szczególnym powołaniem było poszukiwanie i odnajdowanie tego piękna, które – jak pisał Cyprian
Kamil Norwid – „kształtem jest Miłości”. Trudno jest dziś naszkicować słowem ten fenomen, jakim był Walery.
I z wielu godzin rozmów, z wielu lat spotkań spisywać – z wdzięcznością, a także z żalem i bólem po jego
śmierci – wspomnienia.
na której można było obejrzeć prace
stycznych, a przecież pełnych subtel-
MARIUSZ OLBROMSKI
uczestników – młodych artystów pol-
nej poezji pracach, piękna architektu-
Zespół Polskiego Teatru Ludo-
skiego pochodzenia z terenu obecnej
ry miast, w tym szczególnie Lwowa,
wego ze Lwowa, w tym także Wale-
Ukrainy. W tamtych latach odbywały
Przemyśla i Krzemieńca. Jego fine-
rego poznałem w Rudkach w czasie
się one w wielu niezwykłych miej-
zyjna, delikatna kreska, często przy-
uroczystości ponownego pochówku
scach: w Arboretum w Bolestarszy-
woływała zaledwie kontury budowli,
prochów Aleksandra Fredry 29 wrze-
cach, na Zamku Kazimierzowskim
rzeźb, zarysy pejzażu. Architektura w
śnia 1990 roku.
w Przemyślu, w pałacu Dzieduszyc-
ujęciu Walerego nie jest martwa, żyje
Potem od czasu do czasu Wale-
kich w Zarzeczu, w sławnym gmachu
– musi tańczyć – jak mówił. Jest pełna
ry zjawiał się w Przemyślu, niekiedy
dawnego Liceum w Krzemieńcu,
ekspresji i tajemnicy, którą należy od-
widzieliśmy się we Lwowie, między
a także w kościele rzymskokatolic-
krywać i kontemplować. Urok zabyt-
innymi w czasie gorących dni orga-
kim w mieście Słowackiego. Dobrze
ków wymaga – zdaje się sugerować
nizacji Festiwali Kultury Polskiej. To
świadczyły one o uczestnikach, ich
Artysta – opowieści żywej i od serca,
on na moją prośbę stworzył logo tego
talentach i wytężonej pracy, ale także
a nie „mędrca szkiełka i oka”. Z kolei
festiwalu i projektował dekoracje na
o umiejętnościach organizacji ekspo-
w malowanych przez niego portretach
koncert inauguracyjny. Podziwiałem
zycji przez Walerego. To on przede
potrafił w sposób niezwykle suge-
go na kolejnych spektaklach Pol-
wszystkim wystawy te komponował,
stywny przekazać wyzierającą spod
skiego Teatru Ludowego, a od 1994
a to, co działo się przed wernisażem,
rysów duszę człowieka, zaś w ak-
roku spotykaliśmy się na warszta-
było osobliwym „teatrem jednego ak-
tach – niekiedy bardzo oszczędnymi
tach i plenerach malarskich. Potem
tora”, niepowtarzalnym spektaklem
środkami – ukazać piękno, harmonię
znikał, by znowu pojawić się w mym
w wykonaniu „ojca pleneru” – jak
i niezwykłość ludzkiego ciała. W tam-
życiu. Przez wiele lat byliśmy zaprzy-
go żartobliwie nazywaliśmy – który
tych latach stworzył wiele charaktery-
jaźnieni, był obecny w mojej świado-
miotał się, polemizował, przerzucał
stycznych portretów postaci ze Lwo-
mości, a jego odejście w 2007 roku
prace wielokrotnie z miejsca na miej-
wa, Przemyśla, innych miast. Prace
– nagłe i dramatyczne i dla mnie cią-
sce, wieszał je i zdejmował, na nowo
jego cechował też subtelny i wrażliwy
gle zagadkowe – nie zmieni zapew-
wieszał, zbliżał się do nich i odcho-
rysunek. A to, co szybko, niekiedy
ne jednego: pozostanie nadal żywy
dził, by w końcu osiągnąć znakomity
prawie błyskawicznie powstawało na
i ciągle obecny w mej wdzięcznej
efekt. Później, podczas wernisaży,
plenerach – zdumiewało i zachwyca-
pamięci. Bo nie da się dziejów swego
życia przepołowić, na to, co było oraz
to, co jest i będzie. Życie człowieka
jest monadą, spójną całością. Wa-
lery pozostanie w mej świadomości
jako jasna strona tego świata, jako
Mimo upływających lat i rosną-
człowiek kochający sztukę i kulturę,
giczny. Współpracował jako sceno-
cego w środowisku lwowskim – i nie
szczególnie polską, bez reszty jej
graf z teatrami we Lwowie, Omsku,
tylko – uznania, Walery nie miał w
oddany. Pozostanie w pamięci jako
Symferopolu, a w latach siedemdzie-
sobie nic z artysty stąpającego na
lwowianin, który wrósł swym życiem
siątych przyszedł do zespołu Polskie-
koturnach, nic ze sztucznej pozy.
w to miasto, żył w nim, uwielbiał je,
go Teatru Ludowego, działającego w
Jego skromność nie była udawa-
jako ten, który przez dziesiątki lat,
Obwodowym Domu Nauczyciela.
na, wymuszona, lubił patos chwil
dzień po dniu, bezinteresownie, z
Tam zafascynował się panującą
jakie niesie czasem życie łamać,
pełnym poświęceniem, także w tych
atmosferą, kulturą polską i pozostał
rozjaśniać humorem. Na plenerach,
najtrudniejszych czasach, współtwo-
w tym zespole do końca życia.
które organizowaliśmy z nim przez
rzył Polski Teatr Ludowy we Lwo-
Tam w dziedzinie scenografii
osiem sezonów w okresie wakacyj-
wie: reżyserował, grał i stworzył
stał się wielkim mistrzem, dekoracje
nym, chodził zazwyczaj w krótkich
wiele bardzo interesujących kreacji.
przewoził z miasta do miasta, przez
spodenkach, w poplamionej farbami
Budował przez wiele lat ulotne, a
w których uczestniczyli wszyscy ar-
ło patrzących piękną linią, trafnością
granice państw, składał i na nowo
malarskimi koszulce, w sandałach.
wspaniałe scenografie. W najtrud-
tyści, potrafił zawsze coś mądrego
ujęcia, harmonią barw. Budziło uzna-
rozkładał, komponując je znakomicie
Jadł mało, przeważnie jarzyny, ulu-
niejszym okresie po wprowadzeniu
a z humorem, powiedzieć. Prace
nie u młodych adeptów, którzy na
za każdym razem na nowo, na coraz
bioną kapustę czym zadziwiał często
w Polsce stanu wojennego i za-
jego, które też powstawały w czasie
kolejnych plenerach byli przez niego
to innej scenie. Finezyjność jego sce-
kucharzy. Posługiwał się językiem,
wieszeniu we Lwowie działalności
tych kolejnych spotkań, uświetniały
nie tyle szkoleni, co prowadzeni deli-
nografii – tworzonej często z niewiel-
który był jakby współczesnym bała-
teatru, gdy Zbigniew Chrzanowski
również wystawy, a przez lata, choć
katnie i umiejętnie. Walery nigdy nie
kiej ilości tanich materiałów – można
kiem – uśmiechem całego Lwowa.
nie mógł wrócić do Lwowa – podjął
zmieniał się ich temat, nosiły zawsze
potrafił żadnego z „plenerowiczów”
dopiero ogarnąć, gdy porówna się je
Był zlepkiem, barwnym kalejdo-
się okresowo pełnienia funkcji dyrek-
ten sam rys, to samo niepowtarzalne
skarcić czy powiedzieć, że praca jest
z ogromnymi i kosztownymi dekora-
skopem słów polskich, ukraińskich,
tora, by potem przekazać ją lojalnie
piętno wielkiego artyzmu.
nie najlepsza… Raczej sugerował
cjami w zawodowych teatrach, które
rosyjskich, żydowskich łączonych w
swemu poprzednikowi. Podjął się
Jego oblicze znakomitego plasty-
jak coś zmienić, mówił : „Może było-
jednak nie mają tak wielkiej ekspresji,
dziwnej składni, a jego finezyjne po-
więc dzieła bardzo trudnego i musiał
ka ukazywało się w pełni, gdy chwytał
by lepiej, aby troszku...” Natomiast,
często nie są oryginalne i nie poru-
czucie humoru sprawiało, że potrafił
stąpać ostrożnie po cienkiej linii...
za ołówek, kredkę, węgiel, rzadziej
kiedy praca przypadła mu do gustu,
szają tak, jak prace Walerego, które
kilkoma zaledwie zdaniami rozpro-
Był z pochodzenia Rosjaninem,
za pędzel, bo jego temperamentowi
wyrażał to spontanicznie i dowcipnie,
tchnęły zawsze jakąś dobrą magią.
szyć troski i zmienić wokół siebie aurę
ale jak podkreślał z tych najlep-
raczej odpowiadał rysunek, szkic, niż
niekiedy się zachwycał, tak że młody
Nigdy nie zapomnę jego sce-
na pogodną. Tworzył swoistą poezję
szych, zesłańców, którzy w państwie
obraz – tworzył szybko, pod wpły-
artysta czuł się wyjątkowo uhonoro-
nografii do dramatu Karola Wojtyły
mówioną, niepowtarzalną i jedyną,
cara trafiali na Syberię. Urodził się w
wem chwili i nie miał cierpliwości na
wany i szczęśliwy.
„Przed sklepem Jubilera”. Była ge-
ulotną, a tym bardziej cenną. Ulotną
1941 roku w Krasnojarsku, po wojnie
powolne nakładanie farb i czekanie
Był niejako opiekunem arty-
nialnie prosta, a w zasadzie tworzącą
poezję sytuacyjną godną pióra Fredy.
zamieszkał z rodzicami we Lwowie,
aż wyschną. Z tych powodów często
stycznym młodzieży, właśnie „ojcem
całą mistyczną przestrzeń i tło do scen
Plenery nasze, co warto pod-
gdzie ukończył szkołę średnią, tech-
nie kończył swych malarskich dzieł.
pleneru”. Funkcję tę zawsze pełnił z
składających się z głębokich dialogów
kreślić, wieńczyła zawsze wystawa,
nikum plastyczne i Instytut Pedago-
Miał niezwykły dar utrwalania w reali-
radością, bardzo sumiennie, odpo-
o treści religijnej i filozoficznej.