img
34
Wspomnienia
20 grudnia 2013–16 stycznia 2014 nr 23–24 (195–196) * kurier galicyjski * www.kuriergalicyjski.com
Z Łucka na Syberię  (część I)
W 1939 roku ojciec nie został zmobilizowany i do wkroczenia wojsk sowieckich przebywał w Łucku. Wyko-
nywał jakieś prace, o których nic nam nie powiedział. Nagle 18 lub 19 września zdecydował o wyjeździe.
Może otrzymał rozkaz? Zapewne też jako były uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, oficer rezerwy Wojska
Polskiego w stopniu podporucznika, komendant powiatowy Związku Strzeleckiego zdawał sobie sprawę,
że będzie narażony ze strony władz okupacyjnych na aresztowanie. Postanowił zatem opuścić zajęty przez
sowietów Wołyń i przedostać się na teren okupacji niemieckiej. Przeszedł przez „zieloną granicę” i zatrzy-
mał się w Warszawie.
więzienie, aby przekazać ojcu coś
TADEUSZ MARCINKOWSKI
do jedzenia i czystą bieliznę. Jednak
rzadko udawało się doręczyć paczkę
My zostaliśmy sami. Rozpoczęła
i nie wiadomo, czy to, co przygotowa-
się ciężka, okupacyjna codzienność.
liśmy, dotarło do ojca. Wiosną 1940
Mama przestała pracować już w
roku znów ciężko zachorowałem na
1934 roku. W tym właśnie roku moja
zapalenie płuc. Tak mocno, że nie
siostra ukończyła szkołę powszech-
było mowy o skończeniu pierwszej
ną im. Królowej Jadwigi w Łucku.
klasy. Mama sama nosiła paczki
Następnie wstąpiła do gimnazjum
do więzienia. Pod koniec kwietnia
im. Tadeusza Kościuszki. W 1938
funkcjonariusz więzienny nie przyjął
roku zdała tak zwaną małą maturę
paczki, informując mamę, że ojciec
i do wybuchu wojny pracowała jako
nie przebywa już w łuckim więzieniu
sekretarka w Związku Szlachty Za-
i prawdopodobnie został przeniesio-
grodowej. Oczywiście pod okupacją
ny do innego. To była ostatnia wia-
sowiecką organizacja ta nie istniała.
domość o ojcu. Wszystkie starania
Nie było pracy, nie było więc w domu
o uzyskanie informacji o jego losie,
i pieniędzy. Później, żeby utrzymać
podejmowane przez moją matkę w
rodzinę, mama zaczęła wyprzeda-
Jan Marcinkowski, pracownik
okresie wojny nie przyniosły żadnych
wać nasze meble i ubrania. Rosjanie
Sądu Okręgowego w łucku.
rezultatów.
kupowali wszystko. Wyczyścili też z
Tadeusz Marcinkowski, autor wspomnień
łuck, lata trzydzieste, fot. z
Rok 1940 był jeszcze bardziej
towarów jedyne otwarte sklepy.
rodzinnego archiwum Tade-
ciężki. Do troski o ojca dołączyły się
na dobranoc i tak zasnąłem. Obu-
nia oczu. Udawałem, że śpię. Po spo-
Na początku października so-
usza Marcinkowskiego
rosnące kłopoty z zaopatrzeniem.
dziło mnie głośne walenie do drzwi.
rządzeniu przez enkawudzistę proto-
wieci zezwolili na uruchomienie
nastyki wiosną i jesienią organizowali
Sytuacja pogarszała się coraz bar-
Ojciec nie przebudził się, gdyż był
kołu rewizji (do dzisiaj przechowała
szkół. Miałem iść do nowo wybudo-
na podwórku, a zimą na strychu.
dziej. Mama wychodziła o świcie, by
bardzo zmęczony podróżą z Rów-
się kopia protokołu, zostawiona przez
wanej szkoły na ulicy Jagiellońskiej,
Okazję obchodzonych przez Rosjan
dostać cokolwiek. Po cukier i chleb
nego i całodziennymi rozmowami z
enkawudzistów mamie) kazano ojcu
ale umieszczono tam szkołę rosyj-
świąt noworocznych wykorzystano
stało się godzinami w długich ko-
domownikami i znajomymi, u których
ubrać płaszcz. Gdy go zabierano, po-
ską czy ukraińską. Poszedłem więc
do świętowania Bożego Narodzenia.
lejkach. W sklepach były tylko: sól
w tym dniu przebywał. Mama wstała
prosił, by pozwolono mu pożegnać się
do szkoły na ulicy Bernardyńskiej.
Urządzono nam choinkę, w czasie
i nafta. Na szczęście moja siostra
i otworzyła drzwi. Do mieszkania we-
ze mną. Podszedł do mego łóżeczka,
Nie chodziłem tam długo, gdyż za-
której przedstawiliśmy program arty-
Lodzia znalazła pracę jako maszy-
szli enkawudziści w obecności świad-
pochylił się nade mną i pocałował
chorowałem na zapalenie płuc. Bra-
styczny. Ja występowałem w insce-
nistka w banku koło soboru. We
ków, którymi byli sąsiedzi. Kazali ojcu
mnie w czoło. Byłem tak przeraźliwie
kowało opału. I w domu, i w szkole
nizacji piosenki „Jadą, jadą misie”.
wrześniu tego roku poszedłem po
wstać i ubrać się. Rozpoczęli rewizję,
przestraszony, że i wtedy nie odwa-
było przeraźliwie zimno. Z trudem
Posadzono nas na krzesłach. Ubrano
raz drugi do pierwszej klasy - ukoń-
przeszukując wszystkie szafy, komo-
żyłem się otworzyć oczu, by poże-
wracałem do zdrowia.
w kożuszki, futrem na wierzch. Prze-
czyłem ją z wyróżnieniem. Moja nowa
dy, łóżka, kanapę, zaglądali pod piec,
gnać się z ojcem. Dalej udawałem, że
Niespodziewanie pojawił się oj-
suwaliśmy się z krzesełkami i śpiewa-
szkoła numer 7 mieściła się na ulicy
a w pokojach, gdzie nie palono, do
śpię i dopiero gdy go wyprowadzali z
ciec. Nikt z rodziny nie wie, dlaczego
liśmy piosenkę.
Piłsudskiego, naprzeciw Banku Rol-
pieców. Tu znaleziono odznaczenia
kuchni, odważyłem się otworzyć oczy
– narażając życie – pod koniec listo-
Wiosną 1941 roku, w związku
nego. Zajęcia prowadzono w języku
i legitymacje ojca oraz jakieś do-
i popatrzeć na niego. Widziałem go
pada 1939 roku powrócił na Wołyń.
z niebezpieczeństwem wywózek na
polskim. Pobyt w szkole wspominam
kumenty schowane przez ojca lub
wtedy po raz ostatni.
Zapewne nie była to tylko tęskno-
Sybir (wcześniej były już trzy: w lu-
bardzo miło. Nauczycielami byli Po-
mamę. Zabrano również dwa albumy
Ojciec został osadzony w wię-
ta za rodziną. Musiało istnieć coś
tym, kwietniu i czerwcu 1940 roku),
lacy. Doskonale radzili sobie w tych
naszych zdjęć i liczne zdjęcia luzem.
zieniu w Łucku. Znajdowało się ono
znacznie ważniejszego, co sprawiło,
nie przestrzegając roczników zaczę-
trudnych warunkach. Ponieważ nie
W trakcie rewizji leżałem cały czas w
około 500 m od naszego domu.
że przyjechał z Warszawy w rodzin-
to przygotowania do komunii świę-
było sali gimnastycznej, zajęcia gim-
łóżeczku. Nie otwierałem z przeraże-
Chodziliśmy co tydzień z mamą pod
ne strony. Przecież w październiku
tej. Prowadził je ksiądz Władysław
aresztowano Józefa Kurmanowicza,
Bukowiński. Chodziliśmy na nauki
zastępcę przewodniczącego łuckiego
do katedry. Wielkim przeżyciem była
Związku Strzeleckiego, i Władysła-
pierwsza spowiedź, wyznanie grze-
wa Leję – zastępcę komendanta tej
chów i strach przed karą. Jeszcze
samej organizacji. Pojawienie się na
przed zakończeniem roku szkolnego
Wołyniu w tej sytuacji było niezwykle
poszliśmy do pierwszej komunii. W
niebezpieczne. Tymczasem ojciec
tym dniu oraz jeszcze dwie niedziele
zatrzymał się u swoich sióstr w Rów-
później służyłem do mszy. Dzwoni-
nem, gdzie przebywał kilka dni. Mimo
łem dzwonkami.
ostrzeżeń najbliższych 9 grudnia rano
Szybciej nastąpiło także za-
przyjechał do Łucka, a w nocy z 9 na
kończenie roku szkolnego, nie jak
10 grudnia został aresztowany przez
zawsze w czerwcu, ale już 19 maja.
NKWD. Dobrze zapamiętałem aresz-
Zapamiętałem ten dzień dobrze ze
towanie ojca.
względu na miłe wspomnienia. Znów
Zima 1939/1940 roku była bar-
przygotowaliśmy program artystycz-
dzo mroźna. Z powodu braku opału
ny. Wszyscy byliśmy ubrani w polskie
wszyscy spaliśmy w kuchni, gdzie
stroje ludowe. Dla chłopców zrobiono
paliło się zdobywanym różnymi spo-
czapki krakowskie z tektury i koloro-
sobami drewnem. Ojciec przyjechał
wego papieru. Moja towarzyszka do
do domu 9 grudnia rano. Po gorącym
tańca miała śliczny strój łowicki. By-
powitaniu z mamą tulił nas i całował.
łem nią oczarowany.
Mówił, jak bardzo za nami tęsknił.
Nie zdążyłem się jednak nacie-
Opowiadał o życiu w Warszawie
szyć ani szkolnym sukcesem, ani
pod ciężkim butem germańskiego
wakacjami. W siedem dni po zakoń-
najeźdźcy. Później poszedł gdzieś
czeniu roku szkolnego wywieziono
do znajomych i wrócił bardzo późno,
Jan Marcinkowski prowadzi swój oddział ulicą Jagiellońską, fot. z rodzinnego archiwum
nas na Sybir.
gdy już zasypiałem. Pocałował mnie
Tadeusza Marcinkowskiego