img
28
Niezwykłe historie
31 października–13 listopada 2014 nr 20 (216) * kurier galicyjski * www.kuriergalicyjski.com
AFRIT
macalnie, bijącą we mnie falami
nych ze sobą, bezsensownych frag-
brutalną i bezwzględną nienawiść,
mentów najrozmaitszych pacierzy.
chęć wyrządzenia mi przez to coś
Żeby nie zwariować musiałem mieć
jak największej krzywdy.
światło!
W pierwszym odruchu usiło-
Rozpaczliwym szczupakiem,
wałem odepchnąć to coś od siebie.
przelatując nad podłogą, wykonałem
Nie mogłem sobie jednak z nim po-
nadludzki skok, waląc całą siłą roz-
radzić. Drań był po prostu za silny
pędzonego ciała we włącznik prądu.
i za ciężki, przyłapał mnie w pozycji
Od razu zrobiło się widno od
wykluczającej efektywne wykorzy-
wielkiego żyrandola, a ja pomału
stanie do walki wyciągniętych ponad
zacząłem się uspokajać. Oczywiście
Myślę, że nikomu w Polsce porządne opowiada-
głowę ramion. Gwałtownie zaczy-
od razu zajrzałem pod łóżko. Oczy-
nałem tracić siły. Jakby ze mnie, z
wiście niczego tam nie było. Spraw-
nie o duchach nie będzie się kojarzyło z oślepia-
przeciętych tętnic, litrami wypływała
dziłem okno i drzwi. Mowy być nie
krew. Jakby reakcje biochemiczne
mogło, aby napadu dokonała jakaś
jącym słońcem, upałem i piaskiem zgrzytającym
organizmu zatrzymywały się. Teraz,
realna osoba. Zamki, w tym wypadku
między zębami. W Polsce duchy straszą w innej
pisząc to, sprawiam może fałszywe
zasuwy, stały na pozycji „zamknięte”.
wrażenie, że wówczas kierowałem
Godzina też nie była, jak to we zwy-
scenerii. Dzisiaj chcę opowiedzieć o duchach
się rozumem, podejmowałem jakieś
czaju, dwunasta, ale piętnaście po
przemyślane decyzje, kontrolowa-
pierwszej. Stawy barkowe i łokcio-
nie mających niczego wspólnego z naszą kultu-
łem przebieg wydarzenia.
we bolały wściekle. Rękoma ledwo
rą i tradycją, a nawet naszą szerokością geogra-
W rzeczy samej wcale tak nie
ruszałem i stan taki miał się jeszcze
było. Ja wtedy zupełnie nie myślałem.
utrzymywać przez dobry tydzień.
ficzną.
Byłem oszalałym ze strachu zwierzę-
Jednak najgorsze, najgorsze do
ciem, potrafiącym jedynie szamotać
zniesienia dla człowieka normalnie
ścią pierwszego piętra, ciężarówek
z towarami. Od mamuciego wysiłku
tysięcy koni mechanicznych cały
dom dygotał, stękał, bujały się stro-
py i pękały sufity. Już po pierwszej
godzinie spędzonej w tym hotelu
wiedziałem, że albo natychmiast
znajdę inny lokal, albo trafi mnie na
miejscu tak zwany „szlag”.
SZYMON KAZIMIERSKI
Nowy hotel znalazłem bardzo
szybko. Jeszcze włoski, przedwo-
W Polsce nigdy nie spotkałem
jenny. I miejsce wymarzone: tuż koło
się z jakimkolwiek zjawiskiem nad-
głównej alei miasta, ale zarazem
przyrodzonym, stąd – podobnie jak
przy małej, zapomnianej uliczce.
ogromna większość ludzi – uważa-
Czyściutko, klimatyzacja, pokoje jed-
łem, że wszystkie przygody z ducha-
noosobowe z łazienką. W dodatku
mi to nic innego, jak opowiadania
całkiem sympatycznie się ten hotel
zmyślone od początku do końca, w
nazywał – „Atlas”.
najlepszym razie będące wytworami
Dostałem pokój nr 109. Klucz
wybujałej wyobraźni, nakazującej
dawał mi młody recepcjonista, Syryj-
dopatrywać się upiora w każdym
czyk, jak się za chwilę okazało. Wy-
krzyku nocnego ptaka.
padało przecież, jak to na Wscho-
Wyjeżdżając na trzyletni kontrakt
dzie, pogadać, choć chwilę, trochę
do Benghazi, nawet nie przypusz-
się ze sobą zapoznać, opowiedzieć
czałem, że zmierzam do rejonu,
coś o sobie. Odeszliśmy więc zaraz
gdzie „spotkanie trzeciego stopnia”
od oficjalnego języka angielskiego
występują szczególnie często. Tam
i przeszliśmy na wygodniejszy dla
właśnie, na pograniczu Sahary, mia-
nas – arabski. I wtedy Syryjczyk
łem się osobiście przekonać, że poza
dziwnie się zachował. Najwyraźniej
naszym istnieje jeszcze inny, odra-
chciał mi odebrać wręczony przed
się w żelaznym uchwycie atakujące-
myślącego, były z początku czerwo-
żający i niebezpieczny dla naszego
gubach wzniesionych ponad głowę
chwilą klucz namawiając mnie na
go.
ne, później czarne i żółtawe pręgi na
życia świat, a w nim niewidzialne,
rąk czułem czyjeś zaciśnięte, silne
pokój dwuosobowy, obecnie pusty,
W którejś tam sekundzie, chyba
moich przegubach. Odciski ludzkich
niezrozumiałe dla nas życie i ohydne
dłonie, wgniatające mi ramiona w
ale jakoby ładniejszy. A co w razie
jednak coś pomyślałem, bo zamiast
palców!! Do tego skóra na prawym
działanie wstrętnego świata pozagro-
pościel. Stawy barkowe i łokciowe,
konieczności dokwaterowania mi
bezowocnie próbować zepchnąć z
nadgarstku była silnie obtarta. W
bowego.
wyłamywane gniotącym chwytem,
kogoś w przyszłości?
siebie napastnika, szarpnąłem ręce
końcu jestem lekarzem i wiem jak
Zanim na dobre zacznę swą
na granicy wytrzymałości ścięgien,
- To przecież nic nadzwyczajne-
w dół. W efekcie tego manewru od
interpretować to, co obserwuję.
opowieść, dodać muszę jedno waż-
bolały dzikim bólem, a ja wciąż jesz-
go, weselej będzie...
razu uwolniłem prawą rękę. Bydlak
Rano cholerny Syryjczyk pytał
ne wyjaśnienie: byłem tam jedynym
cze nie wiedziałem, co się stało.
Nie zgodziłem się. Kto by się
takiego posunięcia widocznie nie
mnie rezolutnie, jak się spało i pusz-
Polakiem znającym biegle język
To były sekundy, które teraz, w
zgodził? Skąd mogłem wiedzieć, w
przewidział. Gdy tylko rękę miałem
czał przy tym do mnie perskie oko.
arabski, co pozwalało mi na swobod-
opisie, wydają się być minutami. W
co się pakuję ?
wolną, natychmiast... przeżegnałem
Robiłem tęgie miny. Wychwalałem
ny kontakt z miejscową ludnością. To
tak potwornym zagrożeniu myśli
To był ten straszny lipiec 1979
się. Jak Boga kocham! Zupełnie nie
zalety pokoju. Wiedziałem, że Sy-
z kolei pozwoliło mi wyjść z życiem z
się i działa jak zwierzę i nikt wcze-
r. Temperatury nawet jak na Afrykę
myśląc, ręka jakoś sama to uczyni-
ryjczyk wie. Wiedziałem, że trzeba
tej niefortunnej przygody, jaka przy-
śniej nie mógłby podejrzewać siebie
zupełnie wariackie.
ła ku mojemu największemu osłu-
szukać nowego mieszkania.
trafiła mi się w Benghazi. Przygody
o tak szybkie reakcje. Pierwszym
W południe, na słońcu co praw-
pieniu. Natychmiast, natychmiast
Czekał mnie jednak zawód.
prawdziwej, a więc może mało ro-
wrażeniem było, że ktoś mnie zła-
da, widziałem +59C, w zamkniętym
powiadam, puściło mi lewą rękę i
Szczęśliwa passa się skończyła i
mantycznej. Bo też, Bóg mi świad-
pał i trzyma. Szarpię się, budzę i
samochodzie +90C!!
miałem skądś pewność, że napastnik
nigdzie nie można było znaleźć wol-
kiem, to, co mnie spotkało, nie było
otwieram oczy. Wszystko w jednym
Murzyni z Afryki Centralnej nie
rozpadł się na dwie części i że „we-
nego lokalu.
wizytą zwiewnej „białej damy”.
ułamku sekundy. I nagle ogarnia
wytrzymywali. W nocy było trochę
ssało” go gdzieś na dół. Głowę bym
Problemy dnia codziennego wy-
Zaraz po przylocie udaliśmy się
mnie strach: dziki, zwierzęcy, wręcz
lepiej, ale i tak nie można się było
dał, że pod łóżko.
pierały z głowy wszystko inne. Czas
do zarezerwowanego dla nas hote-
niewyobrażalny. Nad sobą nie widzę
przykryć, nawet prześcieradłem. O
Pokój był pusty. Do kontaktu
mijał. Był już chyba koniec sierpnia,
lu, hotelu jak z koszmarnego snu.
niczego!!! Pokój jest widny od latar-
otwarciu okna nie było mowy.
włączającego oświetlenie miałem z
już nie tak gorąco, taka tam „dyżur-
Wspólne sale do spania, brudna,
ni ulicznej stojącej prawie naprzeciw
Owej nocy nie rozścielałem
łóżka dobrych parę kroków. Ale na
na” czterdziestka. Tego dnia przyje-
używana już przez kogoś pościel,
okna. Widny, całkowicie widny i...
nawet łóżka i tylko w spodniach od
Boga! Nie miałem odwagi podbiec
chałem właśnie z przychodni i roz-
koszarowy wychodek bez papieru,
całkowicie pusty! A ja na przegubach
piżamy rzuciłem się na wierzch po-
do niego, by włączyć światło. Mia-
bierałem się, by szybciutko wsko-
tylko z rurką do podmywania [taka
rąk czuję silne łapska wyłamujące mi
słania. Ale i tak było za gorąco. Unio-
łem natomiast silne przekonanie, że
czyć pod prysznic. Godzina była tak
arabska specyfika]. Do tego jeszcze
ramiona. Nad sobą czuję coś, czego
słem więc ręce wysoko ponad głowę
„toto” złapie mnie za nogi, jak tylko
gdzieś... trzecia po południu. Okno
ten okropny hotel stał tuż obok por-
realnie nie ma. To coś jest silne, jak
i dopiero w takiej pozycji, jakoś tam,
postawię je na podłodze. Siedziałem
otwarte, pokój zalany słońcem. Z
tu, przy głównej jego bramie wjazdo-
dobry kawał chłopa. Silne, ciężkie i
zasnąłem...
więc na łóżku jak dureń, nie wiedząc,
ulicy bił wrzask arabskich chłopacz-
wej. Od czwartej rano, aż do późnej
nisko pochylone, bo na twarzy czuję
Targnąłem się nagle jak czło-
co mam robić dalej. Prawa ręka, oży-
ków kopiących zardzewiałą puszkę.
nocy, tuż za ścianą, w dzikim ryku
jakieś, zwieszające się z tego cze-
wiek obudzony kopniakiem w twarz!
wiona jakimś osobliwym, samoistnym
Szedłem właśnie prawie goły do ła-
potwornych motorów, w duszących
goś obrzydliwe kłaki, czuję ohydny
Przez moment miałem wrażenie, że
życiem, sama z siebie wciąż młóciła
zienki, gdy nagle runęła na mnie z
chmurach dieslowskiego smrodu,
dotyk podartych szmat, cuchnących
sufit zwalił mi się na głowę. Byłem
krzyże, a mnie stać było jedynie na
tyłu fala znanego mi już z poprzed-
przewalał się nieprzerwany korowód
ziemią, pleśnią i zgnilizną, a – co
przygwożdżony do łóżka. Na prze-
chaotyczne zmawianie niepowiąza-
niego doświadczenia, okropnego
gigantycznych, sięgających wysoko-
chyba najgorsze – czuję wręcz na-