img
19
In memoriam
www.kuriergalicyjski.com * kurier galicyjski * 16–29 czerwca 2015 nr 11 (231)
LWOWIANkA W WILNIE.
BOŻENA RAFALSkA (1949–2015)
Trudno pisać o kimś, kto tak naprawdę nie odszedł z naszej świadomości, tylko jakby na pewien czas jest
bardziej nieobecny. Tak myślimy o ludziach, z którymi łączyła nas wspólnota ducha, zrozumienie poprzez
szczegóły, poprzez bycie na tej samej „częstotliwości”, czytelnej tylko dla nas, z nieustającą naiwnością
wobec twardych zasad życia, podsycaną dodatkowo ciepłymi wspomnieniami z lat młodości.
ustępliwa w dyskusjach – Bożena jak
rOMUAld MIeCZKOWSKI
ulał pasowała do tej naszej wileńsko-
Bożenę spotkałem na studiach
lwowskiej „bohemy”, była jej ważną
w „Pedinstytucie” (Instytut Pedago-
częścią.
giczny – red.), słynnym w kręgach
Potem losy zaczęły nas oddalać,
polskich poza granicami Litwy (wtedy
mieliśmy swoje rodziny. Długo nie
„Radzieckiej”) ze względu na poloni-
pracowałem w dzienniku, odszedłem
stykę. Podobne studia były i w ów-
do radia, potem była telewizja. Ale
czesnym Leningradzie, i Moskwie,
odwiedzałem kolegów w gazecie,
ale niedostępne dla Polaków, tylko
zamawiali moje artykuły, głównie re-
dla pierewodczików i reżimowych dy-
cenzje filmowe i muzyczne, rozmowy
plomatów, ludzi z zupełnie innej ka-
z artystami, a ja zapraszałem ich do
sty. Polonistyka wileńska była wtedy
radia. Bożena mieszkała na Mako-
sławna i w rozkwicie, mimo że stała
wej, niedaleko dworca kolejowego z
– jak i wszystkie ówczesne uczelnie
mężem Grigorijem, Gruzinem. Spo-
– na socjalistycznych filarach. Do
tykaliśmy się czasami, piliśmy wino.
Wilna ciągnęli również Polacy ze
Mniej już było muzyki, a pod koniec
Lwowa. Mieli oni odpowiednie przy-
lat 80. zaczęły się niepodległościo-
gotowanie – były tam dwie szkoły
we powiewy.
polskie i teatr. A więc jakieś tradycje
Powstało pismo „Znad Wilii”,
polskie, które sprawiały, iż mogli-
czasy obfitowały w wydarzenia. Bo-
śmy się autentycznie i świadomie
żena przez pewien czas redagowa-
zakochać w słowie polskim, pio-
ła „Naszą Gazetę”, pismo Związku
sence, sztuce. I tę wiedzę, często
Polaków na Litwie. Potem zastąpił
mimo innych planów zawodowych,
ją ktoś inny, traktując to zajęcie jako
bardzo chcieliśmy zgłębiać – wła-
szczebel do swej dalszej kariery. By-
śnie w Wilnie.
liśmy wtedy „na zakręcie”, myślę, że
Na moim roku był przez pewien
Bożena w tym wszystkim czuła się
czas (potem przeszedł na studia za-
samotnie, tym bardziej, że zmarł jej
Bożena rafalska z autorem wspomnień na Zwierzyńcu w Wilnie, zima 1972
oczne) Staszek Panteluk, urodzony
mąż. Może dlatego podjęła decyzję
różnych  wieczorkach  literackich,
miałem tam przyjaciela z lat szkol-
żeby zrozumieć ich „nowomowę”,
w Koszalinie i pochodzący z Karpat,
o powrocie do Lwowa. Korzystając
jeździliśmy na wycieczki, przesiady-
nych, z którym korespondowaliśmy
przydałby się tłumacz!
osiadły potem w Kijowie, który język
z doświadczeń wileńskich, założyła
waliśmy w kawiarniach. Zmieniła się
i odwiedzaliśmy się wzajemnie.
Tymczasem na przełomie lat
polski miał okazję dobrze opanować
tam i redagowała „Gazetę Lwowską”,
trochę moda, ale nadal większość
Mimo wszystko, Wilno dawało wię-
60/70. z Bożeną Rafalską i Staszkiem
w Polsce. Pracował w turystyce, a
a następnie miesięcznik „Lwowskie
chłopaków nosiła długie włosy, co
cej swobody, było bez porównania
Pantelukiem redagowaliśmy gazetki
od wielu lat jest redaktorem naczel-
Spotkania”. Chciała robić pismo nie-
jednak było wyznacznikiem pewnej
bardziej „zachodnie” niż Lwów. Dla-
ścienne na wydziale, zamieszczali-
nym „Dziennika Kijowskiego”. Była
pospolite, jeśli chodzi o prasę Pola-
odrębności i nierzadko apelowano do
tego chyba Bożena pozostała tu na
śmy w nich swoje wiersze. Niektóre
grupka lwowiaków, z której należy
ków spoza Polski, ambitne i stawia-
nas, abyśmy „wyglądali normalnie”.
wiele lat.
treści trzeba było usunąć z powodu
wyróżnić Staszka Korczyńskiego,
jące wyżej poprzeczkę. Przeżywała,
To Bożena wymyśliła mi ksy-
Po studiach zacząłem praco-
ich wieloznaczności i nasuwających
który został wilnianinem, poniekąd
że nie mogła znaleźć należytego
wę Gigi Amoroso, mniejsza o treść
wać w „Czerwonym Sztandarze”,
się aluzji. Na prośby naszego dzieka-
dzięki swej żonie, a mojej koleżance
wsparcia i zrozumienia w swoim śro-
ówczesnego wielkiego przeboju,
z początku jako tłumacz, potem w
na Włodzimierza Czeczota – Wietie,
jeszcze z ławy szkolnej. To od niego
dowisku. Gratulowała mi trwania przy
który znaliśmy dzięki Polsce. Był z
dziale przemysłu i transportu. Była
rozumietie, z którym – jak z wyrozu-
nauczyłem się pierwszych piosenek
„Znad Wilii”, chciała robić i robiła coś
tym niesamowity ubaw, bo nikt spo-
to placówka „prestiżowa” – i choć z
miałym ojcem – można było omówić
lwowskich.
podobnego. Nadal więc rozumieliśmy
za naszej paczki nie wiedział co to
dzisiejszej perspektywy miała tytuł
każdą sprawę i na korytarzu podczas
Po dwóch latach mojej nauki w
się doskonale na naszej „częstotliwo-
znaczy. Było i tak, że używając tego
bardzo odstraszający – gazeta nie-
przerwy papierosa razem zapalić.
owym Instytucie Pedagogicznym, w
ści” sprzed wielu lat.
mojego „przydomka”, ktoś prze-
koniecznie w całości była czarno-
Chodziliśmy z Bożeną na różne
1970 roku przyjechała Bożena. Na-
Spotykaliśmy się teraz w Polsce,
kręcał słowa, raz nawet byłem…
biała, próbowaliśmy w niej jakoś się
spotkania do „Czerwonego Sztanda-
wet gdyby chciała, nie mogłaby się
reprezentując już różne kraje, ale
Dżipem Amorosem! Co prawda, na
realizować. Nierzadko uprawiając
ru” – jedynej gazety polskiej w ZSRR.
ukryć – dziewczyna o długich falują-
mając podobne cele. Niestety, wyż-
naszych odciętych od reszty świata
żonglerkę słów i robiąc „bokami”.
W większej grupie – na Kółko Lite-
cych ciemnych włosach, czarującym
sza i „niepraktyczna” dla polonijnych
terenach, mało kto wiedział, co też
Zresztą innego wyboru nie było. Ale
rackie, a tylko we dwoje do fotoklubu,
uśmiechu i pełna ciekawości świata,
decydentów poprzeczka nie zawsze
to za zwierz ten jeep.
dzięki temu mogliśmy tworzyć, na ile
działającego przy dzienniku. Prowa-
bardzo szybko weszła do naszej nie-
bywa potrzebna, dlatego redaktorzy
Na pewno nie byliśmy „normalni”,
było można, kronikę naszego życia,
dził go fotoreporter, pochodzący z
wielkiej, ale zwartej paczki. Ze wzglę-
niezależni od jakichś organizacji ra-
nadal szukaliśmy uporczywie tego,
opowiadać o losach Polaków, ich ro-
Krymu Michał Rebi, który żartował
du na specyficzne zainteresowania,
czej rzadko miewają znośne życie.
co było poza naszym codziennym
dzinach, rodzimej twórczości. Prócz
ciągle i częstował nas „prawdziwą
z poezją na planie pierwszym, śpie-
Mimo że odgórnej cenzury dawno nie
zasięgiem. W swoim gronie spoty-
szkół, zespołu folklorystycznego „Wi-
kawą” po turecku.
wania i grania na gitarze, fascynację
ma. Stąd i Bożena, podążając tropem
kaliśmy się na prywatkach w domu
lia” i paru teatrów amatorskich, no-
W tym ponurym czasie, w pięk-
filmem i teatrem, a przede wszystkim
naszych młodzieńczych marzeń, nie
moich rodziców w Fabianiszkach,
tabene istniejących do dzisiaj, tych
nym Wilnie, szukaliśmy „azylu”, spo-
rozmowy. W szarzyźnie tamtej co-
miała łatwego życia. Ale z uporem ro-
którzy trochę nas „sponsorowali”.
samych i w tej samej liczbie, innych
sobu na przetrwanie, święcie wierząc
dzienności należeliśmy dzięki temu
biła swoje, promowała twórczość Zbi-
Kiedy zamieszkałem w kawalerce na
poloników prawie nie było. Żadnych
w odmianę życia. Rozczarowania
do wybrańców losu! Przy tej okazji
gniewa Herberta, kreowała działania
Karolinkach, nasza „sekcja” zaczęła
polskich organizacji – od Wilna aż
przychodziły trochę później. Wszyscy
wyznam pewną prawdę, o której
artystyczne we Lwowie, prowadziła
przebywać u mnie. Słuchaliśmy mu-
po Syberię.
w naszej paczce marzyli o tym, ażeby
moje pokolenie w Wilnie nie chce
galerię „Własna Strzecha”, szukała
zyki na pełny regulator, nagrań wza-
Byłem pierwszym z miejscowych
wyjechać do Polski. Niektórzy tylko
mówić – w tamtych czasach nie bar-
oparcia w odradzającej się inteligen-
jemnie od siebie przegrywanych lub
„młodych”, jakich zaczęto przyjmo-
po to nawet studiowali polonistykę,
dzo było z kimś zagadać. Szczegól-
cji polskiej w mieście Lwa.
nocą z radia. Najlepsze były te, doko-
wać do redakcji, aby odnowić stary, w
której nie ma dzisiaj w dawnej naszej
nie, jak się nosiło długie włosy, pasjo-
Kilka lat temu zachorowała i bo-
nane dalej od Wilna, niezagłuszane.
dużym stopniu powojenny jej skład.
„budzie” na Zwierzyńcu, na obecnym
nowało poezją Wojaczka i śpiewem
hatersko walczyła z ciężką chorobą.
To były nasze marzenia i zakazany
Namówiłem naczelnego, ażeby przy-
Uniwersytecie Edukologicznym – już
Ewy Demarczyk. Ale to dotyczyło
Potrzebne były środki na operację
świat. Przypominam sobie, jak raz
jął mojego przyjaciela lat młodzień-
sama nazwa jest nie do ogarnięcia.
jednak jednostek. To po rozpadzie
i leczenie. Wilno o Niej też pamię-
podczas takiej gorącej nocy magne-
czych Heńka Juchniewicza, przyszli
Choć uczelnia kształciła pedagogów,
ZSRR dowiedzieliśmy się raptem, jak
tało, odbył się wieczór poetycko-
tofon przykleił się do podłogi. Może
Józek Szostakowski, Heniek Mażul,
prawie nikt z naszej paczki pedago-
dużo w tamtym czasie ukrywało się
muzyczny na rzecz Jej wsparcia.
dlatego, że było to latem?
Krystyna Marczyk, potem inni. Przy-
giem nie został.
„patriotów” – wśród tych, których nie
Ale los się dopełnił. Zostanie dla
Szczuplutka i elegancka, dumna,
szła również Bożena Rafalska – pra-
Bożena często opowiadała o
podejrzewaliśmy o to. Część z nich
mnie symbolem niezłomnej postawy
z wysoko podniesioną głową, często
cowała w dziale listów. I podobnie jak
swoim Lwowie, musiała do niego
tłumnie ruszyła na podbój stanowisk
Polki-Lwowianki w bogatej gamie
w klasycznej w czerni z dopełnieniem
na studiach, utworzyliśmy w redakcji
bardzo tęsknić. Znałem już wtedy to
wszelkich, a nawet nauczyła się… ję-
wartości i kontekstów. Jako piękna
srebra, z rozwianymi włosami, nie-
swoją paczkę. Uczestniczyliśmy w
miasto i fascynowałem się nim, bo
zyka polskiego, choć niekiedy i dziś,
i dumna Bożena Rafalska.