img
25
www.kuriergalicyjski.com * kurier galicyjski * 30 czerwca–16 lipca 2015 nr 12 (232)
warszawskie wydawnictwo Most wydało kolejną książkę
Polecamy
rzyszy niedoli. Z pewnością Gruzin
znalazł jakiś sposób, by dojechać do
Franciszka Jaworskiego – „Lwów stary i wczorajszy”
swojej rodziny. Czy udało się Austra-
lijczykowi, który miał jednorazową
TO MIASTO SNÓW
wizę ukraińską i bał się, że nie wróci
do Kijowa, skąd miał lot powrotny do
Australii? Zapewne nie dowiem się
tego już nigdy…
Wróciłem do Kijowa, by znaleźć
inny sposób na podróż na Krym. Kil-
Lwόw to miasto osobliwe – zjawisko swoiste. Wiele razy utrapiony, uciemiężony, w ciągu wieków płonął
ka godzin spędziłem w restauracji,
przeciętnie raz na dwadzieścia lat. Przetrzymał dziesiątki napadów i oblężeń tatarskich, hajdamackich,
przeszukując różne strony interne-
tureckich. Przejściowo wpadał w ręce Szwedów, Austriaków, Rosjan, Sowietόw i Niemców. Słynna z kar-
nawału i kontraktów, nadpełtwiańska Europa przedstawiała sobą właściwie miniaturową Amerykę, gdzie
stapiały się rozmaite rasy i narodowości, od Greków i Ormian, aż do Anglików i Szkotów. Obcokrajowców
przyciągał duch miasta, kalejdoskop kultur, dech ziemi. Zamarstynόw i Kleparόw, Łyczakόw, Kajzerwald
i Kulparków – już same nazwy dzielnic z daleka wzywają i wabią. Lwowa zawsze było pełno. „Wierzę
w Boga i Lwów!” zadeklarowała Maryla Wolska, młodopolska poetka, w 1918 roku.
nIna tayLoR-tERLECKa
Logo Krymu
W 1940 roku obraz miasta nieod-
towe. Najprostszym rozwiązaniem
stępnie towarzyszył zesłańcom przez
byłby zakup biletów lotniczych z
tundrę i tajgę w drodze do Gułagu.
Moskwy do Symferopola. Wyszuki-
Przypominał się polskim żołnierzom
warka odnalazła co najmniej kilka
rozmieszczonym po obozach w Szko-
takich połączeń dziennie. Skontak-
cji, gdy Wesoła Lwowska Fala, prze-
towałem się z kolegą z Warszawy
mianowana na „Czołówkę Teatralną
z prośbą o zakup takiego biletu i,
Wojska Polskiego Lwowska Fala”,
ku mojemu zdziwieniu, nie poradził
koncertowała tam pod deszczowym
sobie. Skontaktowałem się z biu-
niebem. Czy w sowieckim łagrze, czy
rem podróży w Kijowie: bilety lotni-
w nazistowskim kacecie, wciąż umie-
cze do Symeropola są nielegalne
rał ktoś majacząc o swoim mieście.
na terenie Ukrainy i zakup ich jest
Po II wojnie światowej „Lwowie! Oj-
niemożliwy. Pozostał wariant naj-
czyzno moja! Ty jesteś, jak zdrowie!”
prostszy ale najbardziej uciążliwy.
wygłaszał Feliks Konarski, kijowianin
W informacji na dworcu kolejowym
z urodzenia. Uwaga dla wycieczkowi-
za 7 hrywien uzyskałem poradę jak
czów z dalszych stron Galicji: „Co we
jechać dalej: pociąg do Charkowa, a
Lwowie, to nie w Krakowie”.
stamtąd pociąg do Kurska, ale będę
Jako Lwowianin z wyboru – uro-
musiał czekać cały dzień. Kobieta
dził się, bowiem w Grόdku Jagiel-
stojąca w kolejce podszepnęła, że
lońskim – autor tej książki miał to
z Charkowa często jeżdżą autobusy
szczęście, że nie musiał rozstać się z
do Kurska. Decyzja zapadła – kupi-
Pełtew zadurza się w posługiwaczce
Książka Jaworskiego wiele zy-
już pokolenia, przypomina, że z
miastem. Kiedy zmarł, został pocho-
łem nocny bilet do Charkowa. Od
z winnej gospody. Z wątków roman-
skuje na tym, że nie odtwarza wize-
Pohulanki, leżącej w terenie jarów,
wany na cmentarzu Łyczakowskim
wyjazdu z Warszawy czekała mnie
sowych, autor najdokładniej opisuje
runku Lwowa utrwalonego w oklepa-
dolin i wzgórz, a rozsławionej w nie-
(na polu 13), a gmina miasta wznio-
czwarta noc spędzona w kolejnym
los Jadwiszki, damy serca krόla Wła-
nym stereotypie pamięci zbiorowej.
jednym sztuczydle, wybrzmiewała
sła mu nagrobek dłuta Witolda Raw-
środku transportu.
dysława IV, dyskretnie przemilczanej
Autor nic nie idealizuje, zdradza
tandetna wiedeńska muzyczka.
skiego, na którym relief przedstawia
W Charkowie natychmiast uda-
przez pobożnego Sarbiewskiego w
raczej skłonność do odbrązowienia.
Uchodząc za szwajcarską Arkadię,
Dawida obłaskawiającego lwa. Wy-
łem się na dworzec autobusowy i
Silviludiach. Rozsupłując uwikłania
Stwierdza zresztą, że nad Pełtwią
staw Pełczyński „z tajemniczą głę-
bitny znawca Lwowa, prawnik z wy-
wydawało mi się, że tym razem mi
miłosne pewnego arcybiskupa, Ja-
sielanka schodziła z reguły na ku-
bią, częsty przytułek samobójców,
kształcenia, publicysta i dziennikarz,
się poszczęściło, bo za pół godziny
worski świetnie się sprawdza, jako
piectwo, a kupiectwo na pieniactwo.
śmiejące się i zielone wzgórza, sta-
archiwista z powołania, Franciszek
odjeżdżał autobus do Kurska. W
kronikarz sensacji obyczajowych.
Gdy jezuici zapragnęli ongiś zażywać
re aleje drzewne i słońca bezmiar
Jaworski (1873–1914) mógł spo-
okienku dowiedziałem się jednak, że
Swoją drogą fertyczne i pyskate by-
własnej idylli, urządzili sobie folwark
ogromny” stanowił przez jakiś czas
kojnie szperać wśród zakurzonych
bilety są już wyprzedane. Podsze-
wały te lwowskie mieszczki.
wraz z cegielnią, browarem i karcz-
estradę dla inscenizowania dziwo-
teczek, trzymać w ręku cymelia, a
dłem do informacji i osłupiałem, gdy
Nie mniej ciekawie od makrohi-
mą dla chłopów czynszowych, zało-
wisk, walk potworów morskich – tek-
ze zmurszałych szpargałów wydoby-
chciałem dowiedzieć się jakie wy-
storii przedstawia się historia party-
żyli też ogród w stylu włoskim, który
turowych krokodyli, wielorybów i lata-
wać lub zgoła zapomniane zdarzenia
brać rozwiązanie. Kobieta za okien-
kularza, wizerunek urbanistyczny,
po kasacie zakonu zdziczał, a zastą-
jących smoków. Tak wyglądała oaza
dziejowe i rozbudować je w barwne,
kiem krzyczała na mnie, ponieważ
gdyż poszczególne dzielnice, czy
piony ogrodem francuskim pomieścił
bezgrzesznych lat.
zajmujące felietony.
chciałem uzyskać informację w…
nawet pojedyncze budynki, do-
łazienki i karuzelę. Do zniszczenia
Miasto jak brylant, miasto, które
Szkice Jaworskiego przedsta-
punkcie informacji, jakbym złamał lo-
czekują się tu swoistej monogra-
lwowskiej „Sodomy i Gomory” przy-
śpiewało. Dobry znajomy Jaworskie-
wiają wydarzenia z wielkiej areny
kalne zasady, oczekiwał niemożliwe-
fii. Jaworski wciąga czytelnika w
czynił się sam klimat, zamienił dolną
go, historyk i profesor Uniwersytetu
dziejowej – „wizytę” Krzyżaków, w
go, domagał się więcej, niż mogą mi
ciemne zaułki kamienic, ciekawi go
część ogrodu w malaryczne „trzę-
Lwowskiego Ludwik Finkel (1858–
której umiera Mistrz, napaść szwedz-
zaoferować. Sposób obsługi był tu
burzliwymi przygodami domu wybu-
sawisko moczarzyste”. W połowie
1930) skreślił jego sylwetkę moralną:
kiego żołdactwa, które dziko buszo-
opryskliwy, nieprzyjemny, zupełnie
dowanego przez pana – omen no-
XIX wieku odbywały się tam festyny i
był „...obdarzony umysłem wrażli-
wało po Zamku i podrzucało akta
inny niż we Lwowie, Stanisławowie
men – Kłopota, czyli losem rudery,
loteria fantowa. Później do ogrodu po-
wym na wszelkie piękno i dobro. Był
miejskie koniom na pościόłkę. Po-
czy Kijowie. Miałem wrażenie, że
która waląc się całe trzy wieki, wciąż
jezuickiego w poszukiwaniu zadumy
jedną z tych wybranych, obleczonych
jawiają się na tych kartkach postacie
pokonując dystans Kijów-Charków,
wrzała życiem, hałasem i szwargo-
i natchnienia przychodził Artur Grott-
smutkiem, ale pogodnie na świat pa-
powszechnie znane z podręczników
pokonałem również niewidzialną
tem. Grzebiąc w dawnych aktach
ger, wśród cienistych drzew odnajdo-
trzących dusz, przejmujących się
szkolnych, jak to Stefan Czarnecki
granicę dwóch światów, a ja miałem
urzędowych i rejestrach lokatorów,
wał aurę boru litewskiego dla swego
każdą krzywdą ludzką”. Zmarł, co
czy książę Pepi, są także epizody
właśnie się udać do jądra tego dru-
cyklu Lituania. O tym może warto
odsłania wciąż nowe winietki, kurio-
prawda przedwcześnie, ale i tak nie
z opowieści rycerskiej, podawane
giego świata… Wróciłem do okienka
pamiętać podczas spaceru po parku,
zalne scenki rodzajowe, wywołuje
mógł przewidzieć wszystkich okru-
nieco od podszewki. Zakrawało to
z biletami. Poprosiłem o bilet do Wo-
który nosi obecnie imię Iwana Franki.
całą galerię typów lwowskich, czę-
cieństw cechujących dzieje miasta w
nieraz na czyste awanturnictwo,
roneża. „Wy chcieliście do Kurska” –
A przy Wałach Hetmańskich należy
sto gęsto zaplątanych w krzykliwe
XX wieku. Za to żywił istny hołd dla
gdy w celach rabunkowych czterech
usłyszałem. Oznajmiłem, już mocno
wspomnieć, że w czasach jeszcze
rozprawy sądowe. Czytając Fran-
przeszłości, dla zmarłych przodków,
opryszków (jeden z nich – szlachcic)
podirytowany, że udaję się na Krym.
„wiejskich” ten teren leżał na zarosłym
ciszka Jaworskiego ma się czasem
nurtowała go nostalgia za czasem
wywołało skrajny popłoch wśród
„A to inaczej, do Nowoaleksiejewki
wrażenie, że lwowianie byli z natury
trzciną trzęsawisku, gdzie polowano
minionym, który odszukiwał, zbie-
mieszkańców, pozorując napaść
trzeba”. Opowiedziałem moje przy-
czupurni i najbardziej gustowali w
na kaczki, pasiono kozy i krowy i wy-
rał, przygarniał i uwieczniał piórem
tatarską, co skończyło się wzię-
gody z Armiańska. W tym okienku
procesowaniu się chociażby o mur
wieszano na sznurku bieliznę.
na papierze. Jeżeli można mówić o
ciem winowajców na męki. Jaworski
pani była bardziej przyjaźnie do
sąsiedzki. W tym krajobrazie ludz-
Pohulanka, Cetnerόwka, Kortu-
duszy Lwowa – o wspólnocie obej-
ujawnia mniej chlubny rozdział bio-
mnie nastawiona, niż w informacji.
kim nie brak jednak portretu dur-
mόwka. Franciszek Jaworski z miłą
mującej żywych i umarłych, o du-
grafii słynnego humanisty z Włoch,
Kupiłem bilet do Woroneża, który od-
nego Jasia, swoistego jurodiwego,
chęcią oprowadza nas po obsza-
chowości promieniującej z ziemi i z
bowiem Kallimach Buonacorsi, spi-
chodził za… 10 minut. W pośpiechu,
poznanego nie w starych dokumen-
rach, które bądź zanikły, bądź zmie-
murów – to Franciszek Jaworski stał
skowiec na życie papieskie i ucieki-
bez śniadania udałem się w podróż
tach, ale, na co dzień widywanego
niły się nie do poznania. Jak gdyby
się ważnym pośrednikiem w łańcu-
nier przed wymiarem watykańskiej
do wrót Mordoru…
na miejskim bruku.
chciał odrzeć ze złudzeń przyszłe
chu obcowania i przekazu.
sprawiedliwości, przybywszy nad
(cdn.)