img
18
kurier kulturalny
15­28 kwietnia 2016 nr 7 (251) * kurier galicyjski * www.kuriergalicyjski.com
Orlę w otchlani
co za tym poszlo, zostal cudownym
Ale cóż mi po świecie, w którym
dzieckiem skupionej wokól redakcji
nie ma Lwowa?
dziennikarskiej cyganerii i beniamin-
kiem jej nocnego życia. Utyskiwal
Proroctwo tej fraszki spelnilo się
nad tym Piszczkowski winiąc dojrzale
22 października 1929 roku. Poeta
środowisko za to, że mlodzieniec ,,za-
umarl tego dnia pokonany przez
Intelektualne wędrówki po niegdysiejszym
niedbal naukę" i choć ,,wybitnie inteli-
gruźlicę. Zaledwie dziesięć lat póź-
gentny i oczytany ,,padl" przy maturze,
niej do jego ,,najdroższego miasta"
Lwowie od czasu do czasu zaskakują bada-
,,ścięty" z matematyki. Zniechęcony
weszli Sowieci, by urządzić swój
do studiów systematycznych, nie
nowy wspanialy świat dla ludzi zaiste
cza doprawdy wyrafinowaną przygodą. Bywa,
powtórzyl egzaminu i nie wstąpil na
smutnych, w którym nie będzie Lwo-
uniwersytet, jakkolwiek sam ksztalcil
wa. W każdym razie Lwowa Jana
że miną lata, nim jakiś szczegól zetknie się
się ciągle i czytal bardzo dużo".
Zahradnika i jemu podobnych.
We Lwowie byl postacią znaną
Nie miejsce tutaj na literaturo-
z innym i powstanie wyraźny obraz. Coś takie-
i lubianą, choć niejednemu z przyja-
znawcze roztrząsanie jego spuści-
ciól, a także wielu luminarzom lwow-
zny. Gdyby ktoś musial wesprzeć
go spotkalo mnie calkiem niedawno. Warto
skiej kultury dopiekl kąśliwą, acz prze-
wiarę w poetycką gwiazdę Zahrad-
ważnie celną i inteligentną uwagą na
nika, wystarczy, że sięgnie do świa-
o tym opowiedzieć, zwlaszcza, że bohater wy-
lamach ,,Slowa Polskiego", w którym
dectwa, jakie wierszom zebranym w
laniający się z tej powiastki to Lwowskie Orlę,
pisywal od 1921 roku aż do śmier-
szarej książeczce pod srebrnym ty-
ci. Prócz poezji oglaszal felietony,
tulem ,,Ludziom smutnym" wystawil
nadzwyczaj barwne i godne wspomnienia.
przeklady, recenzje. Kiedy ukazal się
Ignacy Chrzanowski: ,,Nie ma tam
tomik ,,Ludziom smutnym", mial dwa-
ani pustego dźwięku slów, ani krzy-
dzieścia jeden lat. Oznajmil wtedy, że
kliwej pewności siebie, ani jaskra-
będzie to jego pierwszy i ostatni zbiór
wej zmyslowości, ani wszechwladzy
SLAWOMIR GOWIN
wierszy. Trudno dziś powiedzieć co
podświadomości. Jest za to szczere
Dawno temu, czytając napisane
bylo silniejsze w tym przekonaniu ­
i glębokie uczucie, przemawiają-
z wielką swadą wspomnienia Lwa
artystyczna decyzja czy przeczucie
ce to bezpośrednio, świadomie, to
Kaltenbergha, wydane w 1991 roku
rychlej śmierci czlowieka toczonego
pośrednio na pól świadomie ­ sym-
pod tytulem ,,Ulamki stluczonego lu-
nieublaganą gruźlicą, którą wspoma-
bolicznie, a zawsze dyskretnie, nie
stra", zwrócilem uwagę na zabawne
gal niezmiennie cygańskim trybem
raz jakby cichym szeptem; jest mgla
zdarzenie, które autor przeżyl okolo
życia. Witold Zechenter wspominal,
smutku, z lekka przyslaniająca bar-
roku 1930, kiedy to namiętnie cho-
że poeta ,,wiedzial o bardzo zlym
wy i ksztalty;pólslowa, pólcienie
dzil do antykwariatu Franca Tomasi-
stanie swego zdrowia (...) raz jego
i ten pólsen glęboki, niejasna pól-
ka w jednej z odnóg Chorążczyzny.
lwowscy przyjaciele nieomal prze-
postać ­ tak znamienne cechy liryki
,,Kiedyś zaszedlem, patrzę ­ pisze
mocą zaprowadzili go do lekarza. I
czystej".
Kaltenbergh, ­ a w stercie broszur i
ten powiedzial mu wprost: jeśli nie
Jan Zahradnik trwa w otchlaniach
czasopism grzebie się bardzo chu-
zabierze się energicznie do leczenia,
lwowskiej historii w licznym towarzy-
dy i żólty jak szafranowa galareta
nie wyjedzie, nie odstawi alkoholu
stwie innych niepospolitych, niespra-
lysy osobnik. Odziany uroczyście w
i tytoniu, to nie pożyje dlużej niż kil-
wiedliwie zapomnianych poetów.
czerń, zanurzal szponiaste dlonie w
ka, kilkanaście miesięcy". Zahradnik
Szukajmy ich w tym mroku cierpli-
papierowy chaos. Okazalo się, że byl
mial wtedy odpowiedzieć, że woli żyć
wie i bez obaw, potrafią, tak jak on,
to najdoslowniejszy sęp biblioteczny,
tych kilka miesięcy tak jak chce, niż
oświetlić je szczerym blaskiem.
Edward Piskozub. Nasza rozmowa
porzuciwszy przyzwyczajenia wege-
przedlużyla się do pięciu godzin, bo
tować w chorobliwej ascezie, choćby
AD VOCEM:
odwiedzil mnie zaraz w mieszkaniu i
i cale lata. ,,Nie chcę być więźniem
Byloby grzesznym zaniechaniem
dokladnie przejrzal wszystko, co mia-
swego życia" ­ oznajmil.
mówić o poecie, a nie pozwolić prze-
lem, proponując kilka transakcji.
Swoją krótką biografią zaznaczyl
mówić jego poezji. Z tomiku ,,Ludziom
- Na Staffie się zawiodlem ­ wy-
się glęboko w historii lwowskiej cyga-
smutnym" wybralem wiersz nie naj-
wodzil. ­ Wydaje i wydaje, przez co
nerii. Pamiętano go dlugo, w niezli-
weselszy, ale, jak mniemam, najuży-
traci zupelnie wartość. Ot, z Zahrad-
czonych anegdotach trwal do końca
teczniejszy dla tego wspomnienia. Z
nikiem inna rzecz. Jak go spotkalem
lat trzydziestych, kiedy to ,,żelazną
nieskromną nadzieją, że sam poeta
na mieście na jaki miesiąc przed
miotlą" wymieciono tysiące wybitnych
pochwalilby ten wybór.
śmiercią, od razu wiedzialem, że
ludzi z polskiej pamięci. Zahradnik byl
dlugo już nie pociągnie. Pijak i su-
nieprzejednanym patriotą Lwowa, za
HAMLET W KNAJPIE
chotnik, i rodziny nie ma, a przyjaciól
życia bezlitośnie gromil tych, którzy
tylko od szklanki. Wydal jeden tomik,
porzucali miasto dla ­ jego zdaniem
Pić albo nie pić ­ oto jest pytanie. ­
szym Lwowie trzeba na malą wódkę
obronie miasta, za co odznaczono
będzie z jego książeczki unikat, bo
­ niedoroslej do stoleczności War-
Nim serce wyschnie, nim się krew
i skromną zakąskę.
go Krzyżem Obrony Lwowa. Moż-
trzeba przyznać, niezla. Wykupilem,
szawy. Być może więc wieczność w
spopieli,
Czy ta szara książeczka jest
na rzec, że byl lwowskim orlęciem
com tylko mógl wykupić. W żad-
otchlaniach lwowskiej przeszlości nie
Niech się raz jeszcze zachwieje
jedną z wykupionych ongiś przez
w każdej dziedzinie życia. ,,Feno-
nej księgarni nie znajdziesz pan na
uplywa mu aż tak źle? Tak czy owak
w tym dzbanie
Piskozuba? To już pozostanie ta-
menalnie uzdolniony liryk, już jako
niuch tabaki Zahradnika. Jest tylko
warto go tam czasami odwiedzić,
Przed pijanym wzrokiem blady cień
jemnicą ­ egzemplarz nie ma żad-
uczeń gimnazjalny drukowal wier-
u mnie".
sięgając po któryś z jego wierszy.
Ofelii.
nych pieczęci ani sygnatur. Ale
sze w ,,Slowie Polskim" ­ wspominal
Choć w istocie idzie mi o Zahrad-
Na przyklad taki:
niech jej nagle wyplynięcie z anty-
Józef Wittlin w szkicu ,,Mój Lwów".
nika, to warto też przytoczyć slowa
Sil nie mam walczyć: wszak zemsta
kwarycznych otchlani przysluży się
Kaltenbergha o Piskozubie, który,
i dloń już
pamięci poety, Jana Zahradnika,
choć przepadl w historii, w tamtym
Slabną z pijaństwa, bo druhy,
zwanego jeszcze za życia polskim
Lwowie, bibliofilskim księstwie, byl
kochanki,
Rimbaudem. Tym bardziej, że kilka
okazem nietuzinkowym, bowiem
Ojciec nieboszczyk i blazen
dni później u pewnego handlarza
,,stale pilnowal co popularniejszych
Poloniusz ­
papierzyskami (nie odważę się na-
pisarzy oraz bibliofilów. Dowiadywal
Świat caly leży na dnie mojej
zwać tego miejsca antykwariatem)
się o ich zdrowie, odwiedzal. Nic więc
szklanki.
natknąlem się na książeczkę Mie-
dziwnego, że krążenie Piskozuba
czyslawa Piszczkowskiego ,,O Janie
dookola domu uważano powszech-
Dość tej boleści i tej wnętrznej
Zahradniku" z przedmową samego
nie za oznakę zlowrogą. Tu i ówdzie
pracy!
Ignacego Chrzanowskiego. Jedy-
przepędzano go bez żenady".
Sprawom doczesnym nie poradzisz
ne, wydane w 1932 roku dzielko
Tomik, z którym Piskozub wiązal
nijak: ­
krytyczne poświęcone poecie. I to
kolekcjonerskie nadzieje, wyszedl
Raczym się w trójkę: ja, stoik Horacy
kuriozum nabylem czym prędzej
cztery lata przed śmiercią autora,
I stryj mój, Klaudiusz, cny kompan,
za cenę równie zawstydzającą co
w roku 1925, pod tytulem ,,Ludziom
bo pijak.
wiersze. Taki zbieg okoliczności to
smutnym". Nigdy go, rzecz jasna, nie
niechybnie znak z jakichś poetyc-
Grób Jana Zahradnika na Cmentarzu Lyczakowskim
wznawiano, więc i owszem, stal się
Jedną wiem prawdę: bez końca się
kich zaświatów i niemądrze byloby
Nie rzucę, nie zostawię
unikatem, ale, jak to z poezją bywa,
nieci
go zlekceważyć.
­ Jego wrażliwość i dojrzalość byly
najdroższego miasta!
fortuny posiadaczowi nie przynie-
Pragnienie ludzkie, wielkie jak
Jan Zahradnik urodzil się w
po prostu podejrzane w tak mlodym
Dlaczegóż ma mi życia zamierać
sie, bo oto osiemdziesiąt pięć lat od
tęsknota,
1904 roku w Kosowie na Pokuciu.
wieku: nie rokowaly dlugiego żywo-
polowa?
tamtej rozmowy natknąlem się nań
Bo okrom życia i śmierci świat
Wcześnie osierocony, znalazl się na
ta".
Może się poza Lwowem jakiś świat
w jednym z antykwariatów, placąc
trzeci,
utrzymaniu dalszej rodziny we Lwo-
Rzeczywiście, Zahradnik szybko
rozrasta,
bez żadnej dyskusji tyle, ile w dzisiej-
Jak wino w czaszce Yoricka bulgota.
wie. Jako czternastolatek walczyl w
zacząl wspólpracę ze ,,Slowem", a