img
9
nr 23­24 (435­436) 19.12.2023­15.01.2024
Kurier kulturalny
www.kuriergalicyjski.com
Wybrane kolędy Henryka Zbierzchowskiego na lata 1919/1920
Gdy się Polska rodzi
A Jezusek śmial się
Ni berla nie dzierży,
Z swoich powijaków,
Lecz plat swego niebosklonu
Bowiem zlote serca
i ziemi ­ macierzy.
Gdy się Polska rodzi
Poznal u pijaków.
Nad dzieciątkiem pelno
Po kaźni stuletnej,
Dal im zorzę bialą,
swarów
Nie żalujmy skrzypiec
By wrócili calo,
I klócą się psiarnie,
Ni wierzbowych fletni.
Hej kolęda, kolęda.
Ale tych najdroższych darów
Dla jej szczęścia, dla jej chwaly
Nikt mu nie zagarnie,
Grajmy hejnal nad hejnaly
Pójdźmy wszyscy
Nad stajenką krążą pszczoly,
Gloria! Gloria! Gloria!
do stajenki
Znoszą miód dla niego
Zmartwychwstania slawmy cud.
I srebrzyste Archanioly
Pójdźmy wszyscy do stajenki,
Jego chramów strzegą.
Niech się zlączą dlonie!
Do Jezusa i Panienki
W dzień Bożego Narodzenia.
Niech się zlączą serca!
By majestat uczcić Boży,
Każda waśń braterska
W dzień
Niechaj każdy dar Mu zloży.
Znowu Ją uśmierca.
Bożego Narodzenia
A moc musi mieć spiżową
Naprzód przyszly polskie
I blękitu toń na glową
kmiotki,
Gloria! Gloria! Gloria!
Coraz cieńsze w Polsce pienia,
Każdy niesie prezent slodki,
Wijmy Jej koronę z gwiazd.
Coraz chlodniej, coraz glodniej,
Kurę, jaja, garniec miodu
Coraz sercu niewygodniej,
Jakaż to gwiazda?
By nie zmarlo Dziecię z glodu.
Niewygodniej.
Marka spadla, skarb ubogi,
Potem przyszedl pan bogaty
Jakaż to gwiazda blyszczy
Dookola same wrogi,
Niesie mu wspaniale szaty,
na wschodzie,
Liga wciąż nam daje razy,
I podbródek z srebra lity,
Z blasku tak groźna, i sina?
Nie pomoże Aszkenazy,
A na wszystkiem herb wyszyty.
Czuwaj strażniku
Aszkenazy.
w kresowym grodzie,
A poslowie w naszym sejmie
Przyszedl kupiec i mieszczanin
Zanim wybije godzina.
Wciąż się klócą nieuprzejmie,
Nie poskąpil cudnych danin,
I niech twa czeladź szyk
Jeden drze przed drugim nosa,
Żaden darem się nie chwali,
sprawia zbrojny,
Na nic twarda pięść Witosa,
Byle handel szedl im dalej.
Pięść Witosa.
I miecz niech zawsze
ma w cenie,
Przyszli trzej pasterze
Paskarz też choć bez ochoty
Bowiem to gwiazda glodu
Tylko jeden pan Ignacy
Każdy tylko myśli o tem,
Z glową·zaprószoną.
Niesie puchar szczerozloty.
i wojny,
Ciągle nie ustaje w pracy,
Jakby cię obrzucić blotem
Niechaj Dziecię z niego pije
Co ludom niesie zniszczenie.
Lecz, że palce mu zgrubialy,
Jakby cię obrzucić blotem
Jutro w pasku się odbije.
Wesolo śpiewajmy,
Zrobil kiksów szereg caly,
I umniejszyć twe zaslugi,
Chwalę Bogu dajmy
Co znaczy światlo gwiazdy
Szereg caly.
Twe zaslugi.
Przy ostatku rad czy nie rad
Hej kolęda, kolęda.
czerwone
Niegdyś w zachwyceniu
Uczul brzydki ten proceder
Przyszedl polski też literat,
Pierwszy Jaśko zacząl,
wznioslem,
Myśmy zaznali trzy razy;
Na swej skórze i Belweder,
Śpiewal tak, jak umial,
Patrzy wkolo z smutną miną,
Zniszczone miasta, wsie popalone
Wól przy żlóbku stali z oslem,
Cierp, cierp, cierp, cierp
Język mu się plątal,
Nie ma nic pod peleryną.
A z sadyb zgliszcza i glazy.
Biedny wól księgosusz dostal,
mily Panie
Nikt go nie rozumial.
Twarda niewola i zla tulaczka,
Tylko osiol nam pozostal,
zmęczeni zmilkną dranie,
Ale tak się wzruszyl,
Dalbym ci coś Jezu chętnie,
Nam pozostal.
Na czole nieszczęścia znamię,
Zmilkną dranie.
Że ślozami prószyl,
Kiedym goly dokumentnie,
I rozpacz, która wyje, jak placzka
A więc pcha się dzisiaj
Hej kolęda, kolęda
Hej kolęda, kolęda.
Z wstydu się pod ziemię
I ręce w boleści lamie.
wszędzie,
wwiercę
W ministerstwie i w urzędzie,
Hej w dzień narodzenia
Kuba nieboraczek
Przyjm więc chociaż moje
Więc spoglądamy z lękiem
Już popelnil glupstw bez liku,
Do żlóbeczka pono,
Też w śpiewaniu pilny,
serce.
i trwogą
Polska pelna jego ryku.
Glosu baraniego
W tej gwiazdy nieszczęsne lico,
Dobyl z piersi silnej.
A kiedy tętent niesie się drogą
Śliczna Panienka
Stajnia się zatrzęsla,
Robimy krzyże szablicą;
Drgnęly wszystkie przęsla.
Czasem się uda koszmar odegnać
Hej kolęda, kolęda.
Daleko, za świata krańce,
Śliczna panienka
Gdy chlód byl nad ranem,
Lecz czasem trzeba z domem
Mówi na to Józef:
W stajni Jezusa
się żegnać
Nie śpiewaj tak pięknie,
Okrywala sianem.
I iść z fuzyją na szańce.
Bo się glosu twego
Narodziny Polski
Dzieciątko przelęknie.
O siano! Siano!
Lepiej zlączmy glosy,
Siano jak lelija!
W żlobie leży
Piejmy pod niebiosy,
Odtąd twa slawa,
Któż pobieży
Hej kolęda, kolęda.
W świecie nie przemija.
By Dzieciątku zlożyć cześć?
Szczególnie w Polsce,
Wszystkie dary
I tak wszyscy spolem
Gdzieląki liczne,
I ofiary
Przy żlóbku stanęli,
W calej krainie
Czyż oddadzą szczęścia treść?
Panu maleńkiemu
Mamy siano śliczne.
Dla uczczenia tych narodzin
Wesolo krzyknęli:
Funda, funda, funda,
Trzeba modlitw cichych godzin,
O siano! Siano!
Totariti bunda,
Trzeba serce polskie wznieść.
Jesteś w obfitości,
Hej kolęda, kolęda.
Więc oslom w Polsce
Precz fanfary!
Nie brak na żywności.
Rzućmy swary!
Chlop ma go dosyć,
Tylko w ciszy wzrasta kwiat.
Dziedzic w nie bogaty,
Więc w narodzie
Znajdziesz je także
Niechaj w zgodzie
W glowie dyplomaty.
Rękę bratu poda brat.
Najpiękniejszem jest
O siano! Siano!
przedwiośnie,
Jakżeś godne chwaly,
Gdy w potęgę kraj nasz
Że pod twym znakiem
wzrośnie
Kraj nasz żyje caly.
Zadziwimy caly świat.
Poeci ­ wziąwszy
Futuryzmu miano,
Przy żlóbku
Zamiast poezji
Produkują siano.
Mędrcy świata, monarchowie,
Polska znów na świecie,
O siano! Siano!
Coś ty narobilo!
Mówcie wladcy i królowie
Chcecie widzieć dziecię?
Że czlowiekowi,
Ono w żlobie nie ma tronu
U nas żyć niemilo.