Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących).
Duszek Strona Duszyczek i Duszków - Internetowa wspólnota pomocy i wsparcia duchowego. Rozmowy, wartości, intencje
DUSZKI.PL
a tak dokładnie to Duszyczki i Duszki (*) - czyli "Duszkowo" :-)
Dzisiaj jest: 2024-07-03 01:15:26 Aktualizacja dnia: 2024-06-01 09:35:27
Duszka
MiloscMilosc Gdy oczekujesz pomocy lub sam(a) chcesz innym pomagać. Albo chciał(a)byś porozmawiać o czymś ważnym lub choćby tylko o wczorajszym podwieczorku :-) Dla wszystkich, w każdym wieku - od 0 do 201 lat ;-)
[an error occurred while processing this directive]
Strona główna Teksty i inne Intencje Dla Gości Dla Duszków Poczta Duszków Kontakt i Info
Modlitewnik Archiwum Dodaj intencję Galeria i eKartki O Duszkach Forum Księga Gości
Rocznica 18 lat oficjalnego działania Duszków w dniu 01.11.2023 i 17 lat strony Duszki.pl! (*):-) Serdecznie zapraszamy!
UWAGA! Ten serwis, strona i podstrony mogą używać cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)!

„CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ, PRAWDZIWIE
ZMARTWYCHWSTAŁ”
(Łk 24, 34)

W


Niech radość Wielkanocy
napełni nasze serca
nadzieją i obfitością łask
od Chrystusa Zmartwychwstałego.



Święto Wielkiej Nocy to czas otuchy i nadziei.
Czas odradzania się wiary w siłę Chrystusa i w siłę człowieka.
Życzymy aby Święta Wielkanocne przyniosły radość,
pokój oraz wzajemną życzliwość.
By stały się źródłem wzmacniania ducha.


Przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa cała ludzkość została ogarnięta nieskończonym miłosierdziem, które gładzi wszystkie grzechy i przeprowadza ze śmierci do życia. Jezus obarczył się grzechami wszystkich ludzi, cierpiąc i umierając wszedł w to wszystko, co oddziela człowieka od Boga, co niszczy jego prawdziwe życie i szczęście. Zmartwychwstając, definitywnie przezwyciężył wszelki grzech i śmierć: Zwycięstwo pochłonęło śmierć. Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo?... Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa (1 Kor 15, 54-55.57).

Zmartwychwstały Chrystus, objawiając tajemnicę swojego miłosierdzia, mówił do s. Faustyny: Niechaj się nie lęka zbliżyć do mnie dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego (Dz 1059);

Wystarczy przystąpić do stóp zastępcy mojego i wyznać mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładający się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko już stracone, nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni (Dz 1448).

Radość Świąt Zmartwychwstania staje się naszym udziałem tylko wtedy, gdy całkowicie zaufamy Chrystusowi i uwierzymy w Jego nieskończone miłosierdzie. Jeżeli przez wiarę otworzymy Chrystusowi drzwi naszych serc, wtedy zmartwychwstały Pan będzie dokonywał cudownej przemiany całego naszego życia. Tylko wtedy zniknie nasza nerwowość, zamartwianie się, lęk przed przyszłością, bo będziemy doświadczać nieskończonego miłosierdzia zmartwychwstałego Chrystusa i Jego mocą przezwyciężać wszelkie słabości, pokusy, grzechy, a na końcu naszego ziemskiego życia zwyciężymy śmierć.

w
autor: Duszyczka Gosia L.


1 Kor 15, 3-4
Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie
z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia,
zgodnie z Pismem.

1 Kor 15, 14
A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest
także wasza wiara.

2 Kor 5, 15.17-18
A właśnie za wszystkich umarł [Chrystus] po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla
siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał. Jeżeli więc ktoś pozostaje
w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto [wszystko] stało
się nowe. Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa
i zlecił na posługę jednania.



Panie, Ty zechciałeś jako pierwszym objawić się tym, które chciały do Ciebie przyjść. Które pomimo zwątpienia, bólu i poczucia porażki, nie zapomniały o Tobie. Choć wydawało im się, że wszystko dobiegło końca, chciałby być blisko Twojego Ciała.  

Proszę Cię, abym także ja odczuwał potrzebę przychodzenia do Ciebie. Także w chwilach, gdy wydaje mi się, że Ciebie nie ma, gdy bierze górę poczucie osamotnienia, gdy duch słabnie a kształty rzeczy dobrych i złych zaczynają się zacierać. Proszę Cię, bym zwyczajnie – tak jak Magdalena i druga Maria – pragnął być blisko Ciebie. Takich ludzi chcesz obdarzać swoimi łaskami…
 

Panie, dziękuję Ci za wspaniałą radość dnia dzisiejszego, którą co roku dajesz tym, którzy w Ciebie wierzą, tak jak niespełna 2000 lat temu dałeś ufającym kobietom. Dziękuję za zwycięstwo nad śmiercią, grzechem, złem, słabością – które przynosi Twoje zmartwychwstanie.
 

Obok wielkiej radości, u Magdaleny i Marii pojawia się jednak… bojaźń – bojaźń Boża, misterium tremendum, zadziwienie nad wielkością tajemnicy… Proszę Cię, aby owa radość zmartwychwstania i ów respekt przed Bożą wielkością mogły się we mnie dopełniać. By radość dodawała otuchy w kroczeniu za Tobą, a bojaźń Boża była strażnikiem, który zatrzymuje mnie przed popełnianiem nowych grzechów.
 

Proszę Cię o siłę do radosnego zanoszenia każdemu wspaniałej nowiny o Twoim zmartwychwstaniu. Abym mógł biec z nią zwłaszcza do swoich bliskich, jak kobiety biegły – gnane jak na skrzydłach – obwieścić radość apostołom.
 

A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: «Witajcie!» One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: «Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą».
 

Panie, pozwól mi cieszyć się kiedyś także radością mojego zmartwychwstania w Tobie. A tu na ziemi, daj mi mocną nadzieję, że tych, którzy Ciebie miłują i Tobie służą, na końcu czeka radość wieczna.

w

„To ta jedna Noc
Nieustannie gwiazdami rozbłyska
W ludzkich duszach spalonych przez grzech,
Aby mogły dla niebios zmartwychwstać.
To ta jedna Noc jak niemilknąca zorza
Zmartwychwstaniem Syna stanęła nad światem
I trwa. I rozświetla dalekie rozdroża,
Wiodące w wieczystą zatratę.
To ta jedna Noc 
Straż oślepiona i krzyk niewiast.
Anioł. I odwalony głaz,
Otwierający perspektywy nieba.
To ta jedna Noc daje nam siłę w nadziei,
że za Judasza wolno się modlić
że i za siebie wolno się modlić,
choć kur po trzykroć zapieje”
(M. J. Kononowicz "Etiudy z Wielkiego Tygodnia")




W

autor: Duszyczka Gosia L.

Zwycięzca śmierci, piekła i szatana

Wychodzi z Grobu dnia trzeciego z rana.

Naród niewierny trwoży się, przestrasza

Na cud Jonasza.
Alleluja!


 

Nie bójcie się!

Kochane Duszki!

Drodzy Goście strony Duszków!

 

Czas mija szybko – wiosna w pełni, dzieci wsiadają na rowery, kłócą się z rodzicami o nakrycia głowy, a dorośli uśmiechają się do słońca, które grzeje coraz mocniej. Nic w tym dziwnego – PAN ZMARTWYCHWSTAŁ! Każde Zmartwychwstanie jest okazją do tego, by coś w sobie zmienić, by spojrzeć na Jezusa, ucałować Jego pięć ran  i powiedzieć: „Przytul mnie, Panie”.

Tytułowe „Nie bójcie się” nawiązuje do Ewangelii, dotyczącej Narodzenia Jezusa: „Dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan”, ale też odsyła nas do wydarzeń po Zmartwychwstaniu. Na obrazach wielu artystów widzimy, jak przestraszeni żołnierze obserwują wyjście Jezusa z Grobu. Słyszeli, że ma powstać z martwych, ale w to nie uwierzyli. Gdyby było inaczej, nie baliby się. Jeżeli w coś wierzę, to we mnie nie ma paniki, strachu, lęku o jutro.

Tak wielu ludzi składa dziś „grosz do grosza”, kupując tam, gdzie taniej, wypatrując wyprzedaży i promocji. Trudno związać koniec z końcem w kilkuosobowej rodzinie, gdzie pracuje tylko mąż (albo tylko żona). Tak łatwo natomiast wpaść w panikę: „Co dalej? Jak żyć?” Odpowiedź na te pytania nie zależy wyłącznie od osób „bezrobotnych nie z własnej winy”, jednak dzisiaj nie wchodzimy w politykę:)

Przyznam, że sama, wykonując „wolny zawód”, nie mam stałej pracy i nieraz zdarza mi się myśleć: ”Z czego zapłacimy rachunki?”. Szukam pracy – i nic. Pan Jezus, który zmartwychwstał, uczy mnie, jak się nie bać jutra, nie panikować. Ufam Panu Bogu i wiem, że skoro Zmartwychwstał – to wszystko może. Wiem, że nie „załatwi” mi pracy – ale pomaga ufać, że przyjdzie taki dzień, kiedy ją znajdę… Albo kiedy pracodawca znajdzie mnie:) Przecież jeżeli Pan pomógł mi znaleźć Wspaniałą „drugą połowę”, to i z pracą sobie poradzi, prawda?

Wiem, że w tym, o czym piszę, nie jestem samotna – z prośbą o modlitwę w sprawie pracy zwraca się ostatnio bardzo wiele osób. Wiem, że nie można liczyć od razu na umowę „na czas nieokreślony”, ale na „staż”, „szkolenie”, „praktyki” czy „wolontariat”. Każda z tych form pracy jest dobra – byle nie „na wieczność” i chociaż trochę – poza wolontariatem – płatna. Najważniejsze, żeby się nie bać nowych wyzwań i zadań. Oczywiście, nie można się zgadzać na to, by np. firma X, szukająca „tłumacza języka rosyjskiego” żądała od tejże osoby biegłej znajomości angielskiego i… wykształcenia wyższego… technicznego! Wiem, co piszę, bo takie ogłoszenie widziałam. Tutaj się nie boję – po prostu ignoruję i tyle. Pan Bóg nie chce, żebyśmy pracowali „w trybie ciągłym” i żeby nas wykorzystano „do wszystkiego”…

Druga sprawa, która także potrzebuje nadziei i braku strachu – to los małżeństw, którym grozi rozbicie. Niestety, maili z prośbą o modlitwę w sprawie ratowania małżeństwa też jest coraz więcej… Nie widzę tu sprzeczności z tym, o czym napisałam wyżej – gdy ludzie siedzą w pracy już nawet po kilkanaście godzin, a w dodatku pracują poza miejscem zamieszkania, coraz krócej się widują i… nie mają o czym rozmawiać. Coraz częściej i poważniej się kłócą… Często też w tych relacjach brak czasu na modlitwę, na wspólną Eucharystię, na rozmowę nie tylko ze sobą, ale i z Bogiem. Małżonkowie, nastawieni na zarabianie i bogacenie się coraz częściej dostrzegają, że ich kilkudziesięcioletnie związki „to pomyłka”. Z maili, nadchodzących do mnie, najczęściej widzę, niestety, że druga strona szybko się poddaje, zamiast walczyć. Ludzie boją się – coś zmienić w sobie, w związku, w swoim traktowaniu współmałżonka i dzieci. Mówię tym osobom – nie bójcie się! Modlitwa pomoże, ale sami też musicie działać… Wiele próśb o modlitwę i maili dotyczy związków niesakramentalnych, to też sprawa bolesna i budząca niepokój – co się dzieje w polskim społeczeństwie? Dlaczego szatan się uaktywnił? Dlaczego ludzie zapominają o nierozerwalności węzła małżeńskiego i słowach, wypowiedzianych przed ołtarzem? Dlaczego się boją?

Wracam tu do wymiaru duchowego tekstu – przecież jest Wielkanoc. Myślę, że chodzi o to, żeby przestać się bać tego, co trudne – bycia uczciwym i solidnym pracownikiem, dobrym i sprawiedliwym pracodawcą, wiernym i kochającym małżonkiem, dzieckiem, które nie sprawia kłopotu – czyli nie pali, nie przeklina, nie pije i nie opuszcza lekcji, które kocha i szanuje rodziców… Ufam, że mimo lęku o jutro potrafimy dobrze i przykładnie żyć – Pan Bóg nie mówi, że będzie łatwo. W swym Zmartwychwstaniu daje jednak nadzieję, że po trudach Drogi Krzyżowej przyjdzie radość i szczęście. Czy to nie piękne?

Nie bójmy się wic zaufać Panu Bogu – budowniczemu naszego życia. Nie bójmy się też działać sami – jeśli Mu nie pomożemy, trudno będzie cokolwiek zmienić. „Kto szuka – znajdzie, a kołaczącemu otworzą” – to naprawdę nie są „tylko” słowa. Trzeba jedynie się starać, a Pan, który Zmartwychwstał, da nam to, czego potrzebujemy. Szukajmy najpierw Królestwa Boga Zmartwychwstałego, a wszystko inne będzie nam dodane. Alleluja!

 
 

Z darem modlitwy przy Pustym Grobie

Duszyczka Irenka

 

 W

autor: Duszyczka Gosia L.


W życiu człowieka bywają takie chwile, że traci się wiarę i nadzieje w jutro. Los jest tak niepewny, niejasny... życie wydaje się być spacerem w gęstej mgle. Ja spacerowałam w tej mgle tak wiele razy, mając za złe Bogu, że mnie opuszcza. Czułam się samotna, rozgoryczona, aż  cierpienie duszy zaczęło wołać o śmierć. Ileż razy modliłam się, o to aby umrzeć. Wydawało mi się, że śmierć jest ucieczką, wybawieniem....

Dopiero choroba, która przyszła, cierpienie fizyczne i strach przed śmiercią zaczęły przerzedzać mgłę mojego życia. Uświadomiłam sobie, że wszystko co dotąd wydawało się ponad moje siły w porównaniu do tego z czym przyjdzie mi się zmierzyć... jest niczym.

Bóg w swoim doskonałym Miłosierdziu dawał mi Krzyże które byłam wstanie ponieść, które byłyby o wiele lżejsze gdybym bezgranicznie zaufała Jego Miłości.

Bóg w tym szczególnym Okresie Wielkiego Postu pozwolił mi razem ze Sobą  przejść przez cierpienie. Zaprosił mnie do udziału w moim Zbawieniu. Pokazał mi, że ponad wszystko Kocha mnie i podjął razem ze mną walkę o życie. Mimo mojego zagniewania pomógł mi przejrzeć na oczy ,znaleźć pracę, poprowadził mnie tak, że trafiłam do wspaniałego lekarza i znalazłam szpital który bardzo szybko przeprowadził operacje. Zaczęłam dostrzegać to, że nie jestem Sama ,że Pan jest ze mną.

Pojednałam się z Jezusem, ofiarowałam mu całą siebie, życie, duszę, ciało i wszystko co posiadam. Oddałam mu wszystkie zmartwienia troski, rodzinę, lekarzy i pielęgniarki.

Odnalazłam Chrystusa, jednak nie w śmierci o którą się modliłam lecz w życiu pełnym Jego Miłości. To razem z Panem w modlitwie pojechałam na sale operacyjną i razem z Panem otworzyłam oczy... Przeżyłam - tylko dzięki tej Miłości wszystko się udało... Dzisiaj już wiem, że razem z Jezusem chcę dźwigać mój Krzyż, bo życie mimo wszystko jest cudem...


 

Pan woła Nas każdego dnia, JA odpowiedziałam na to wołanie - ...TAK PANIE... !?!

Duszyczka Beatka


w


Myśli kotłują mi się w głowie. Cieszę się, że przypominam sobie czasem, że mogę po prostu je spisywać.

Miesiąc temu skończyłam odmawiać Nowennę Pompejańską w intencji ojca mojej córki. Nie wiedziałam za kogo następnego powinnam się modlić. Poszłam do kościoła na mszę, poprosiłam Ducha Świętego o światło – i aż mnie zamurowało... Mam modlić się za siebie. Przestraszyłam się. Z całym oczyszczeniem chcę zostać sam na sam z Bogiem i Świętymi w Niebie. Początkiem tygodnia usiadłam sama w łazience (bo tylko to pomieszczenie wtedy było wolne, wszystkie pokoje zajęte) i głęboko rozmyśliłam się nad sobą i owym oczyszczeniem. Chyba najbardziej boję się wracać do swojej przeszłości, to tego jaka byłam, jak nienawidziłam, jak mocno grzeszyłam... i teraz miałabym stanąć z tym twarzą w twarz – ale teraz tylko z Jezusem. Dziwne jest to, że pomimo tego iż wyrzekłam się złego, spowiadałam się z tego co robiłam – nadal nie czułam się rozgrzeszona. Choć Bóg zsyła wciąż na mnie łaski, dzięki którym normalnie funkcjonuję. Jednak nadal oskarżałm się. Wciąż i wciąż.

I kiedy tak w łazience siedziałam, poprosiłam Maryję, aby pomogła mi w oczyszczeniu i rozpoczęłam Nowennę Pompejańską w swojej intencji...

Okres Wielkiego Postu zaczął się dla mnie fatalnie. Przez ponad tydzień widziałam siebie w czarnych kolorach – nienawidziłam siebie za to jaka byłam zakłamana i podła. To było dawno temu, ale wszystko wróciło podczas odmawiania nowenny. Zastanawiałam się jak to możliwe, że Bóg kocha takie nic jak ja. Przez pierwszy tydzień Wielkiego Postu nie mogłam siebie znieść, nie mogłam na siebie patrzeć i nie mogłam ze sobą wytrzymać. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam siebie jako totalną nędzę.

Niebawem rozpoczęły się rekolekcje wielkopostne w mojej wspólnocie. Pierwszy dzień rekolekcji – Bóg rozpoczął z „grubej rury”. Rekolekcje zaczęliśmy od Nieszporów. Podczas modlitwy mieliśmy około 10 minut na medytację Słowa Bożego. Nie powiem, żeby to były najdłuższe 10 minut w moim życiu, ale na pewno jedne z najmocniejszych. Przyznam, że dość specjalnie nie modliłam się o dobre przeżycie rekolekcji bo się po prostu ich bałam i chyba chciałam, aby szybko minęły. I jak zwykle Bóg pokrzyżował moje „wspaniałomyślne” plany. I bardzo dobrze, przecież zna mnie lepiej niż ja siebie.

Jednak zanim weszliśmy do oratorium na modlitwy, szybko powiedziałam jedno zdanie: „Panie, proszę o dobre przeżycie tych rekolekcji”. Mówisz – masz. Stało się. Zaczynamy Nieszpory. Hymn. Pieśni. Słowo Boże. Zaczyna się krótka medytacja. I traaach! W odstępstwie 5-10 sekund zaczęło przychodzić bardzo znajome uczucie. Nie to samo opisane wyżej, ale inne. Pamiętam, że je znałam. Kiedyś już je przeżywałam. Dawno, parę miesięcy temu. Wiedziałam, że nadchodzi to samo znajome uczucie. Odrętwienie, ściskanie w klatce piersiowej, pieczenie, jakby nałożenie czegoś ciężkiego i gorącego, dlatego piekło. Coraz mocniej i mocniej. Moja odwaga w tym momencie poszła się paść do ogrodu karmelitańskiego, zestresowałam się tym co nadchodziło i chciałam jak najszybciej zwiać. W obliczu Pana tchórz ze mnie niesamowity bo nie rozumiem co się dzieje.

I tak jak chciałam uciec, nie mogłam fizycznie się poruszyć i telepało mną potwornie, tak jakby mi było zimno – ale mi było gorąco! Łzy mi spływały po twarzy – wow jak ich było dużo! Nie wiem dlaczego, ale zawsze przy tym uczuciu płyną łzy. Wystraszyłam się, jednak wiedziałam, ze to nie pochodzi od złego.

Kiedy uczucie stawało się coraz silniejsze, jeszcze silniejszy okazał się lęk, ze ludzie ze wspólnoty zobaczą mnie w takim stanie i gdybym tylko mogła zebrałabym marne moje siły fizyczne i uciekła. Ale kiedy próbowałam to zrobić, podnieść się i wiać – nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a w głowie usłyszałam głos: „Nie wychodź. Zostań.”

Zostałam na miejscu. Ale nie wiem czy z posłuszeństwa, czy z tego, że nie mogłam chodzić. Poddałam się temu uczuciu. Chociaż piekło bardzo i miło bolało – zostałam i poddałam się. Wydawało mi się, jakby Bóg w tej chwili przypomniał mi: „Wbij sobie do głowy, że cię kocham, babo jedna. Zapominasz o tym.” Telepało mną tak, że znajoma odsunęła się ode mnie. Zdaje się, ze niechcąco przeszkodziłam jej w medytacji. Cieszę się, że prawie wszyscy podczas medytacji mają zamknięte oczy. Niektórzy w tym czasie tak śmiesznie wyglądają, że pękam ze śmiechu. A później łajam się, że tamci się modlą albo przynajmniej próbują, a ja co? Duszę się ze śmiechu jak zobaczę takiego skrzywionego Jasia, który ma zamknięte oczy, albo drzemiącego Janka. Albo jaką powagę niektórzy mają na twarzy ci, którzy naprawdę chcą się modlić ale jakoś nie mają weny.

Po medytacji. Responsorium krótkie. Uczucie powoli odchodziło. Ale za wolno bo nadal siedziałam i nie mogłam wstać. Powiedziałam: „Przynajmniej pozwól mi wstać, żeby się tak na mnie nie gapili.” Podniosłam się jak stara babulinka, ledwo, ledwo, ale grunt, że stałam na nogach. Radochę miałam nie z tej ziemi. Twarz miałam wciąż we łzach więc po Nieszporach poszłam do ubikacji i zabrałam stamtąd paczkę chusteczek higienicznych. Do ubikacji doszłam niemalże po ścianach bo tak mi się jeszcze nogi trzęsły.

Pamiętam jak jakiś czas temu prosiłam Jezusa, aby nauczył mnie swej miłości. Pamiętam jak płakałam, wyłam jak zbity pies i błagałam, aby mnie tego nauczył. A teraz, kiedy zaczynam tego doświadczać, wyrywa mi się z piersi coś niesamowitego i gdyby było to widoczne pewnie jaśniałabym jak najjaśniejsza gwiazda na niebie lub jeszcze bardziej.

Kiedy byłam małym dzieckiem nie wierzyłam, że Bóg wysłuchuje modlitw. Byłam raczej Bogiem straszona. Znałam Go jako najsurowszego sędziego nie znającego litości. Ale dzisiaj wiem, że Bóg wysłuchuje modlitw. Od mojego nawrócenia minęło 2,5 roku i przez cały ten czas Pan wysłuchiwał moich modlitw.

Podobny stan zakochania miałam po przyjęciu mnie do wspólnoty Świeckiego Zakonu. Mój predykat – św. Józef, ale to nie ja wybrałam sobie św. Józefa. On sam mnie wybrał. Powiedziałam - tak. I wtedy poczułam, że jestem w Nim zakochana. Po prostu. To było takie proste, że przez trzy dni od przyjęcia do wspólnoty chodziłam „zadżumiona miłością” :-).

Ale jeszcze wcześniej... tuż przed świętami Wielkanocnymi w roku 2011... też miałam stan zakochania...w Jezusie. Wow, aż ciarki przechodzą mi po plecach jak wspomnę o tym. Zakochanie w Jezusie było potężne.

Życzę wszystkim, aby każdy doświadczył Miłości Boga podczas świąt Wielkanocnych 2012.

Duszyczka Madlen


 
 w

 
Nasze zmartwychwstanie - połączone z powszechnym zmartwychwstaniem wszystkich ludzi jest konsekwencją zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.

Skoro Chrystus swoim człowieczeństwem ogarnia nas wszystkich i na krzyżu oczyścił każdego człowieka z grzechów a zmartwychwstanie otrzymaliśmy od Boga - za sprawą Chrystusa - nieśmiertelne życie Boże,czyli tą samą moc zmartwychwstania, jaką otrzymał Chrystus, to wszyscy zmartwychwstaniemy. Z tym, że nie będzie ono jednakowe dla wszystkich owiec.

W tej sprawie są jasne słowa Jezusa Chrystusa:
Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach usłyszą głos Jego;a ci, którzy pełnili dobre czyny pójdą na
zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny - na zmartwychwstanie potępienia(J 5,29) A zatem zmartwychwstanie jest wysłużone dla wszystkich i wszyscy zmartwychwstaną.

Istnieje tylko ta różnica, że jedni zmartwychwstaną na życie szczęśliwe inni na życie potępione. Całość nauki zmartwychwstania - jako gwarancji dla zmartwychwstania chrześcijan i wszystkich ludzi przedstawił w sposób jasny św. Paweł Apostoł w 15-tym rozdz. Pierwszego Listu do Koryntian.

Ci, którzy maja problemy z przyjęciem zmartwychwstania Chrystusa i wszystkich ludzi, powinni poznać naukę tam zawartą, która jest objawiona, a wiec absolutnie prawdziwa i obowiązująca wszyszystkich chrześcijan.

O. Andrzej Hołowaty - Dominkanin mówił kiedyś na rekolekcjach jazzowych, że Biblia to jakby standardy muzyczne, a konkretne życie to improwizacja.

Jesli znasz standardy to lepiej sobie radzisz z improwizacja a jeśli nie znasz, to ciągle sie gubisz i wszystko wymyślasz od początku.
 
Z pozdrowieniem duszek Mikołaj
w
 

 Ty wyciągasz swą rekę gdy proszę o więcej ,
patrzę przez łzy- Ty stoisz przy mnie
nie zostawiasz mnie,
choć tak często gubię się...
nie boję się...
podnosisz mnie gdy upadam,opatrujesz rany ...
nie zasługuję -na MIŁOŚĆ TWOJĄ PANIE  
a mimo wszystko mi ją dajesz...
jestem jak dzban popękany, pusty...
skorupy,same rany...
sam nie mogę wstać...
lecz Ty wyciągasz rękę...
ale ja nie proszę o więcej ...
 a jednak
KOCHASZ mnie...
choć jestem jak dzban pusty, który tylko wodę nosić chce...
który ma pragnienie


***
popatrz na drzewo Krzyża
popatrz jak On Król Chwały cierpi...
bicze, kolce i bolące rany ...
popatrz na Niego ...
 czy wiesz co to jest MIłoŚĆ?
Miłość, która cierpi gwoździe, kłóte rany ...
tyle razy wyszydzana, raniona, pozbawiona godności nie ze swojej winy...
 popatrz na Niego ...
na Jego twarz  zalaną krwia i łzami ...
czy wiesz co to jest Miłość???...

... czy kochasz?
tak jak On ?...


***

Stwórca umiera za Ciebie, za mnie
Każdego dnia ...  <tego dnia >
oddaje swe życie byś mógł żyć TY !!!
popatrz na drzewo Jego Ofiary ...
w nich znajdziesz siłę by pokonać świat zły
docenić nadzieję jaką niesie w sobie przez łaskę i wiarę
ON SAM ...
otrzyj już łzy ...

 odczekaj chwile ...
On ZMARTWYCHWSTANIE !!!


***

trudno zrozumieć Twoje oddanie...
 przecież to było dla mnie ...
takie cierpienie...
stojąc pod krzyżem widzę inaczej świat...
zdadził Cię przecież twój brat ...
nie było nikogo kogo kochasz...
a Ty wybaczasz...


 to był przecież dla mnie krzyż...

chcę pojąć ten dar...
DUSZEK MARTUSIA


w

Wielkanoc 2012r.


Na nowo narodzić się do nowego życia.

40 dni Wielkiego Postu, to czas dany nam przez Pan Boga. Czas  przemiany naszego ludzkiego  życia na lepsze,
naprawienia  swojego  grzesznego życia i nawrócenia się w stronę Boga.
Wielkanoc jest czasem wielkiej radości i pokoju, zapowiedzią nowego życia. Jak zapach wiosennego wiatru,
kiedy wszystko na nowo budzi się do życia: kwiaty, drzewa, które rodzą się i zaczyna się wszystko od początku.
Tylko musimy się na chwilę zatrzymać i uwolnić się od pogoni za pieniądzem, który nas gubi. Stanąć przy Krzyżu,
na którym oddał swoje życie Jezus Chrystus. Bóg wydał swojego Jednorodzonego Syna na okrutną  śmierć krzyżową,
bo zakochał się do szaleństwa w człowieku. Dlatego powinniśmy stanąć
w wielkanocny poranek przy pustym grobie  i jeszcze raz tak naprawdę uświadomić sobie, to co się stało.
Mamy szansę po raz kolejny  stanąć w prawdzie i  podziękować Panu za nowe życie!
Maryja, Matka Jezusa niech będzie dla nas przykładem i wzorem lepszego życia, niech uczy nas wiernie
kroczyć za Chrystusem przypominając  nam jaką  wielką ceną zostaliśmy odkupieni.

Życzę wam i sobie, aby Zmartwychwstały Chrystus obudził w nas to,
co jeszcze uśpione, ożywi to, co już martwe.
Niech światło Jego słowa prowadzi Nas przez
Życie do wieczności…


Duszyczka Marta.


w
 
Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących).
Powrót na stronę główną      Info o stronie, kontakty, prawa autorskie itd.      Legalność materiałów i oprogramowania na stronie Duszki.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone (o ile nie zaznaczono inaczej) co do materiałów umieszczonych na stronie, podstronach, skrótach - zarówno jeśli chodzi o teksty, rysunki, muzykę, filmy - są one wytworem i własnością zespołu redakcyjnego Duszki.pl. Pozostałe materiały umieszczamy za zgodą ich twórców.
Warunki korzystania z materiałów na stronie Duszki.pl
Informacje o ochronie, przetwarzaniu danych osobowych, zapytania i zgloszenia
Ochrona danych osobowych na stronie Duszki.pl
Prywatne serwery Zbigniewa Kuleszy zjk.pl. Aktualny dostawca Internetu - Vectra.pl, Wszelkie prawa zastrzeżone. Zespół redakcyjny duszki.pl: redakcja@duszki.pl
W sprawie treści i działania strony oraz w sprawie funkcjonowania i udostępniania treści na serwerach duszki.pl - kontakt z administratorem: duszek@duszki.pl lub zjk7@wp.pl

Valid HTML 4.01 TransitionalValid XHTML 1.0 TransitionalPoprawny CSS!Poprawny CSS!

Copyright (c): Zbigniew Kulesza, Sieradz 2006-2021