DT 6 czerwca

Bracia i siostry, podsumowanie 6 czerwca.

 

Złe wieści:

1. Minister Spraw Zagranicznych Francji L. Fabiuos potwierdził: podczas spotkania z F. Hollandem rosyjski prezydent W. Putin pochwalił się, że „ma wpływ” na terrorystów na Ukrainie.

Panowie Europejczycy, na co jeszcze czekacie? Putin już sam opowiada o swoich kontaktach z terrorystami. Gdzie Państwa trzeci etap sankcji?

2. Rosja dalej mąci wodę w ONZ w sprawie jakoby mającej miejsce „katastrofy humanitarnej” na wschodzie Ukrainy.

Co rozumieją w Moskwie pod narzucaną przez nią „pomocą humanitarną” – doskonale wiemy. To dźwignia oddziaływania na sytuację, w celu wzmocnienia prorosyjskich (co znaczy antyukraińskich) nastrojów w regionie. Kwestia dla Kremla bardzo aktualna, biorąc pod uwagę, że poziom popularności terrorystów rosyjskich gwałtowanie spada.

Jednocześnie (choć katastrofy humanitarnej na Donbasie, chwała Bogu, na razie nie widać) problemy lokalnych mieszkańców ewidentnie trzeba aktywnie analizować i okazywać maksymalną pomoc. Przecież ludzie żyją faktycznie w strefie działań bojowych.

I właśnie tym mogą pomóc organizacje międzynarodowe (takie jak Czerwony Krzyż lub tenże ONZ). Pytanie tylko jak zorganizować podobne współdziałanie.

I jeszcze o ONZ. Nie możemy zapominać, że organizacja ta, mimo że wywołuje wiele wątpliwości z racji swojej bezsilności podczas aneksji Krymu, ma kolosalne doświadczenie pośredniczenia w dialogu politycznym w różnych strefach konfliktu. Być może, ma sens odwołanie się do tego doświadczenia przy organizacji dialogu z Donbasem – wiadomo, nie z terrorystami, a z tą częścią społeczeństwa, która uważa, że jej głos „nie jest słyszany” przez Kijów.

3. Rosyjskich pseudodziennikarzy wyłapują już także na Zakarpaciu. W Użhorodzie przedstawiciele rosyjskiego Kanału Pierwszego zbierali informacje wywiadowcze pod przykrywką dziennikarzy fińskich. Zostali złapani przez SBU i odprawieni do Rosji (zdarzenie to miało miejsce jeszcze 17 maja, ale organy ochrony prawa oświadczyły o tym dzisiaj).

Myślę, że nie należy ich wyrzucać z kraju, lecz sądzić. Widzimy, jak ta rosyjska zaraza rozpełzła się pod przykrywką „dziennikarzy” po całym kraju. I wszędzie robią tylko jedno – intensywnie brudzą.

Trzeba przeprosić tzw. wspólnotę międzynarodową, wyjaśnić jej różnicę między mediami a agenturą FSB, i zorganizować polowanie z prawdziwego zdarzenia na tych dziwolągów. Nie trzeba się wstydzić. Czas zrozumieć, że dziennikarska „skorupa” w rękach 90% rosyjskich dziennikarzy, to nie mniejszy fars niż kostium Świętego Mikołaja.

Dobre wieści:

1. Aktywna faza OAT jest kontynuowana. Cały dzień trwały boje na skraju Słowiańska.

Terroryści z patosem nazywają Słowiańsk swoją „twierdzą Brześć”. Choć bardziej odpowiednim byłoby nazwanie go „Wzgórzami Sellow”. Czekamy, kiedy resztki korpusu „Wermachtu terrorystycznego” LVI Panzerkops na czele ze Strielkowem-Grikinem będą przedzierały się do Berlina, przepraszam, do Moskwy. Po ostatnie wskazówki swojego führera.

Złe w tym jest to, że cierpią niczemu winni cywile – mieszkańcy Donbasu.

2. P. Poroszenko i W. Putin spotkali się na uroczystościach upamiętniających 70-tą rocznicę desantu sojuszników w Normandii. Uścisnęli sobie dłoń. Jeśli wierzyć kancelarii prezydenta Francji, to także porozumieli się w sprawie negocjacji na temat kryzysu na Ukrainie.

Kreml zapewnia, że opowiada się za „uregulowaniem sytuacji środkami pokojowymi”. Równolegle z terytorium Rosji na Ukrainę pełzną jak karaluchy rosyjscy bojownicy.

Osobiście dla mnie zaufanie wobec Putina to druga pod względem wielkości głupota po wierze w wyleczenie raka aspiryną. Ale to, że nasz nowy prezydent okazuje gotowość do uregulowania kryzysu nie tylko siłowymi metodami, a także to, że dochodzi do otwartego dialogu, stanowi pozytywny element polityczny.

Oczywiście, wielu gdzieś w głębi duszy chciałoby, aby ktoś w Europie plunął Putinowi w plecy. I nie tylko w plecy. Ale na wszystko przyjdzie swój czas.

3. Nowe władze ukraińskie jeszcze nie przejęły pełnomocnictw, jednak ich nadejście jest już odczuwalne. W takich warunkach, oczywiście, trudno wykorzystać istniejący, pozytywny potencjał „władzy przejściowej” (funkcjonującej od lutego do czerwca).

Przy czym, jak widzimy, dzisiejsi wysocy przedstawiciele państwa nie trzymają się kurczowo swoich stanowisk, a to cieszy. Na przykład, dzisiaj złożył wniosek o dymisję p.o. szefa Administracji Prezydenta S. Paszynski, który w istocie zajmował się koordynacją struktur siłowych, które tak uparcie nie chciały współpracować, i tylko całkiem niedawno zaczęły się poprawiać.

Myślę, że to doświadczenie można wykorzystać z korzyścią dla kraju. Na przykład, w dzisiejszych warunkach, na pewno nie zaszkodziłoby odnowienie takiego stanowiska w rządzie jak „siłowy” wicepremier, zajmujący się problemami przemysłu obronnego i resortami siłowymi. I na tym stanowisku wykorzystać to doświadczenie, które tak trudno dawało się w poprzednich miesiącach.