DT 26 czerwca

Bracia i siostry, podsumowanie 26 czerwca.

Złe wieści:

1. Rozejm, który kończy się jutro do niczego nie doprowadził (oprócz politycznych plusików dla Kijowa, na ocenę których jest jednak za wcześnie).

Bojówkarze jak strzelali, tak strzelają. Stworzenie mające oczy szczura wodnego o nazwisku Cariow bredzi o jakiejś konstytucji dla „ŁRL” i „DRL”, jakimś „niezniszczalnym sojuszu wolnych republik” i innych nieziemskich rzeczach.

Jednak w całym tym cyrku jest jeden plus. Jeśli już terroryści uznali Cariowa za głównego klauna na swojej balandze, to właśnie on jest tym, kto stanie w więzieniu na czele pracowitej brygady donbaskich bojowników. Nie trzeba będzie się zastanawiać, kogo mianować brygadzistą.

2. Dzisiaj aktywista charkowskiego Euromajdanu W. Bystryczenko oświadczył, że Sąd Rejonowy w Charkowie (osiedle im. Dzierżyńskiego – sic!) skazał go i dwóch protestujących na 50 godzin prac społecznych za to, że na akcji protestu śpiewali znaną piosenkę o Putinie.

Sędzia był albo bardzo śmiałym, albo bardzo głupim człowiekiem, jeśli rzeczywiście wymierzył karę tylko za hit o Putinie. Ta piosenka jest naszym dobrem narodowym, jest nietykalna, jak Big Ben w Wielkiej Brytanii.

Ponadto, w całym świecie nie ma tak krótkiej piosenki, składającej się zaledwie z trzech słów (licząc „la-la-la”), która tak trafnie opisywałaby obiekt, którego dotyczy – zarówno w sensie indywidualno-psychologicznym, jak i międzynarodowym.

Tak więc panu sędziemu warto byłoby się wytłumaczyć. Dla uniknięcia nieporozumień.

3. Marionetkowe władze anektowanego Krymu „znacjonalizowały” stocznię „Morze” w Teodozji.

Na całe szczęście dla nas, na Krymie przemysłu jest tyle co kot napłakał. W sensie wojskowo-przemysłowy jednak nie mamy teraz dwu ważnych zakładów produkcyjnych – bez Krymu nie możemy produkować okrętów na poduszce powietrznej (wspomniana teodozyjska stocznia „Morze”) i spadochronów.

Produkcję spadochronów na Ukrainie można będzie wznowić, są możliwości. Z kolei ze słynnymi okrętami desantowymi na poduszkach powietrznych „Żubr” trzeba będzie się pożegnać. Dopóty, dopóki z Krymu nie zostaną przegnani okupanci.

 

Dobre wieści:

1. Prezydent Petro Poroszenko obiecał jutro, 27 czerwca, wraz z zakończeniem rozejmu „podjąć ważną decyzję”, jeśli terroryści nie przyjmą jego warunków planu pokojowego. Oświadczył także, że dziś przedstawiciele terrorystów „wyrazili chęć wzięcia udziału w spotkaniu w piątek”.

Stała intryga. Ale nastawienie Poroszenki pozwala przypuszczać, że jest on gotów działać zdecydowanie, jeśli bojówkarze znowu zaczną grać na czas.

Jednak zobaczymy, jakie bądą fakty. Dziś nasi chłopcy w siłach OAT oczekują adekwatnych rozkazów. Dla nich nie do wytrzymania jest siedzenie ze złożonymi rękami, gdy rozswawoleni bojownicy wykorzystują rozejm dla umocnienia swoich pozycji.

2. Bardziej konkretna wiadomość od Poroszenki. Dzisiaj na Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy oświadczył, że bez zwrócenia Krymu normalnych stosunków z Rosją nie będzie.

Jak mówią w armii – prosto z mostu.

Ale mówienie to za mało. Trzeba już dziś podejmować działania mające na celu odzyskania Krymu. Mam nadzieję, że przyszła Strategia Bezpieczeństwa Narodowego i Doktryna Wojenna Ukrainy (a tak na marginesie, kiedy usłyszymy o rozpoczęciu prac nad tymi dokumentami?) i dalszy proces reformowania armii będą ukierunkowane na rozwiązanie tego problemu. Krym jest naszym drugim pod względem wielkości problemem wojskowo-politycznym – najpierw musimy jednak rozwiązać sprawę Donbasu.

3. Nasi wojskowi oświadczają: rosyjscy pogranicznicy likwidują terrorystów przy próbie ucieczki z terytorium Ukrainy do Rosji. Co prawda, na Ukrainę wpuszczają bez problemów.

Czysty styl NKWD, po putinowsku. Terroryści powinni wiedzieć: wkroczenie na Donbas – rubel, opuszczenie – dwa. Lekko wejść, ale trudno wyjść: z przodu ogień sił OAT, z tyłu – ogień rosyjskich „przyjaciół”. Witamy w piekle.