Straszny dołek mam dzisiaj, ogromny (o kurcze, a może to PSM - jeszcze takich objawów nie przeszłam, jak żyje, ale w poniedziałek mam dostać okres, więc wsyztsko możliwe). Wkurza mnie moja cholerna samotność, brak reakcji jakiejkolwiek ze strony rodziny, męża, matki nawet. W tej chwili dzwoniłam do matki (3ci raz dzisiaj, - miałam szczęście, ze odebrała, bo 2 razy od rana nie miała czasu zamienic ze mną słowa). Tlumaczę jej, ze nie wiem, co mam robić, zabieg coraz bliżej, boję się, nie wiem do kogo iść, co wybrać. Potwornie się boję - serce wali mi w piersiach tak, że czuję, jakby wypełniało całe moje wnętrze. Śpię na siedząco, bo na leżąco nie dam rady - zatyka mnie. Dziś znów śniły mi się same peruki, jakiś sklep z nimi, przymierzanie. Ja naprawdę dostanę obłędu. Co się od mamuśki doczekałam? "córko, musze kończyć, bo mi niewygodnie tak iść trzymając telefon w ręku, a jeszcze torbę mam przecież. Zaufaj lekarzowi". Pytam "któremu?" ona "narawdę mi niewygodnie, no czesc".
Mąż - szkoda słów. Od wizyty u lekarza nr 1 nawet słowa nie zamienił ze mna na ten temat, po wizycie u lekarza nr 2 też nawet nie zapytal; co tamten powiedział. Słyszał, jak rozmawiałam z koleżanką z pracy przez telefon, wiec się tak doinformował i stwierdził, ze nic mi nie jest, a jeśli myślą o histeroskopii, to to jest "skopia", a wiec tylko badanie. Nie ma powodu do zmartwienia - jak będzie wynik to pomyślimy.
I siedze sama - z netem. niepotrzebnie naczytałam się historii, które nie skończyły się happy endem, nastarszyłam sama siebie i nie mogę nawet normalnie oddychać. Kupię zaraz w aptece coś na uspokojenie, bo mnie nerwica zeżre przez ten przyszły tydzień.
Sama ze sobą gadam, sama sobie tłumaczę, uspakajam się, to znów buzuję. Boże... ile można. Dopiero przechdoziłam to samo w kwestii limfadenopatii śródpiersia. Nie myślałam, że to przeżycie mnie jeszcze raz spotka. Może by to fatum już zlazło ze mnie, bo czuję się okropnie.
Byłam dziś w kościele, prosiłam Boga o wytrwanie. Zawsze jest łatwiej, gdy ktoś przy cżłowieku jest, a nie tak całkiem samotnie....
Boję się, choć wmawiam sobie, zę ten Cud Uzdrowienia, któy przeżyłam w niedzieę to prawda. Mąż mnie wyśmiał, matka też.... No i skrzydła opadają, choć bardzo tego nei chce.
I co, w takim stanie mam wrócić do tego pierwszego lekarza, który mnie tak nastraszył???????? Przecież się wykończę
![Crying :((](./images/smilies/20.gif)
((((((
PS. Nie wiem, co by bez was zrobiła. Wasze raduy są nieocenione. Ja cały czas skłaniam się też jku tej histeroskopii - ale żeby lekarz chciał zrobić, bo jak nie zechce, to co mam do gadania?